Mariusz Błaszczak: Na ratunek Europie

Płomienie nad obozowiskiem w Calais to symbol błędów popełnionych przy przyjmowaniu osób szukających na Starym Kontynencie lepszego życia – pisze minister spraw wewnętrznych i administracji.

Aktualizacja: 07.11.2016 22:47 Publikacja: 07.11.2016 18:47

Bez wizji oraz konkretnych rozwiązań koczowiska podobne do tego w Calais mogą wyrastać jak grzyby po

Bez wizji oraz konkretnych rozwiązań koczowiska podobne do tego w Calais mogą wyrastać jak grzyby po deszczu – pisze autor.

Foto: PAP/EPA

Fiasko polityki azylowej w Europie nakłada się na kulturowy kryzys krajów tzw. starej Unii, niemogących sobie poradzić ze skuteczną integracją imigrantów z krajów muzułmańskich. W wielu miastach Europy mamy dziś dzielnice, w których boi się interweniować nawet lokalna policja. Zamachy terrorystyczne i seria napaści na kobiety w niemieckich miastach zachwiały poczuciem bezpieczeństwa zwykłych mieszkańców.

Jednocześnie setki tysięcy ludzi napływających z Azji i Afryki Północnej czeka na kolejną szansę wyruszenia na północ kontynentu, do krajów oferujących atrakcyjne warunki socjalne. Wystarczy jeden impuls – podobny do zaproszenia migrantów wystosowanego dwa lata temu przez kanclerz Angelę Merkel – a na Europę może znów ruszyć wielka ludzka fala. Konsekwencje zignorowania systemu prawa międzynarodowego opartego na powszechnie uznawanej konwencji genewskiej, systemie Schengen oraz konwencji dublińskiej, zobowiązującej azylantów do składania wniosku w pierwszym kraju Unii Europejskiej, odczuwać będziemy przez długie lata.

Fizyczna likwidacja obozowiska migrantów, wykorzystujących wszystkie możliwe sposoby, aby przedostać się do Wielkiej Brytanii, nie oznacza więc, że kryzys migracyjny w Europie został zażegnany. Trudno uwierzyć w to, że po przymusowym rozlokowaniu mieszkańców największego obozowiska migrantów na brzegu kanału La Manche problem bezpowrotnie zniknie. Wielu z nich nadal z determinacją będzie dążyć do dotarcia do kraju obranego za docelowy. Sam byłem świadkiem takiej postawy, gdy podczas wizytacji polskich funkcjonariuszy w Macedonii zostałem poproszony przez pewnego człowieka o osobistą pomoc w załatwieniu mu wyjazdu do Szwecji. Rozmowa z młodym, pełnym sił migrantem z Bliskiego Wschodu miała miejsce w obozie dla uchodźców przy granicy z Grecją.

System automatycznej relokacji poparty przez poprzedni rząd po złamaniu solidarności państw Grupy Wyszehradzkiej nie zdał egzaminu. Ze 160 tys. imigrantów, których miał objąć, po upływie roku rozmieszczono zaledwie 6 tys. osób. System więc nie zadziałał od samego początku, choć z powodów fundamentalnych budził poważne wątpliwości. Oznaczał sprowadzenie do Polski tysięcy migrantów, wbrew ich woli. Większość migrantów nie traktuje bowiem Polski jako docelowego miejsca podróży.

Relokacja osób zmuszonych do przyjazdu do jakiegoś kraju skutecznie utrudniałaby skuteczną integrację. Dużo rozsądniejsza wydaje się więc tu zasada elastycznej solidarności, która pozwalałaby poszczególnym krajom na angażowanie się w tych obszarach, w których posiadają one najwięcej doświadczenia. W przypadku Polski chodzi o uszczelnienie granic oraz pomoc uchodźcom poza Europą.

Polska konsekwentnie stosuje wszystkie zapisy prawa międzynarodowego w polityce azylowej. Ochronę na podstawie konwencji genewskiej powinni otrzymywać jedynie ci, którzy rzeczywiście są uchodźcami i mogą być obiektem prześladowań w swoich krajach, a nie migrantami ekonomicznymi. Ludzie wpuszczani w granice UE muszą być także dokładnie sprawdzani pod kątem bezpieczeństwa. Gdyby funkcjonariusze Służby Granicznej nie wykonywali właściwie swoich obowiązków, Europa musiałaby radzić sobie z kolejnymi obozowiskami, ulokowanymi na przykład przy niemiecko-polskiej granicy.

Rząd Prawa i Sprawiedliwości konsekwentnie deklaruje gotowość do zwiększenia swojego zaangażowania w ochronę granic zewnętrznych Unii Europejskiej i innych państw dotkniętych presją migracyjną. Od początku obecnego kryzysu powtarzamy, iż szczególny nacisk należy kłaść na zwalczanie podstawowych przyczyn masowych migracji, zaczynając od pomocy krajom, w których znajdują się uciekinierzy. Stąd obecność naszych funkcjonariuszy w Grecji, Bułgarii, na Węgrzech czy w Macedonii.

Współpracujemy także z naszymi sąsiadami spoza UE, co pozwala na identyfikowanie potencjalnych zagrożeń. Jednocześnie uważamy, że celem działań państw członkowskich Unii powinno być zniechęcanie migrantów do podejmowania nielegalnych prób przedostania się do UE, często z narażeniem życia i zdrowia po uprzednim opłaceniu łodzi przemytników ludzi. Skutecznie działania w tej dziedzinie podejmowała w przeszłości na przykład jak Australia i warto skorzystać z tych doświadczeń.

Jesteśmy odpowiedzialni za ochronę jednej z najdłuższych zewnętrznych granic lądowych Unii Europejskiej i dobrze wywiązujemy się z tego zadania. Dzięki temu udało się skutecznie powstrzymać próby uruchomienia kolejnego korytarza dla masowej migracji ekonomicznej prowadzącego ze wschodu przez Polskę na zachód kontynentów. Ale bez wizji oraz konkretnych rozwiązań koczowiska podobne do tego w Calais mogą wyrastać jak grzyby po deszczu.

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Orbán udziela azylu Romanowskiemu: potężny cios w PiS i jedność Unii Europejskiej
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Polska mistrzem Polski: przegrywa ze sobą i nie umie opowiedzieć o pomocy niesionej Ukrainie
Opinie polityczno - społeczne
Marek Budzisz: Europejskie wojska w Ukrainie – jak to zrobić, by nie zaszkodzić Polsce?
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Putin wszedł w buty Dziadka Mroza
opinie
Jim Cloos: Tusk jest wielkim graczem w Europie
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10