Fiasko polityki azylowej w Europie nakłada się na kulturowy kryzys krajów tzw. starej Unii, niemogących sobie poradzić ze skuteczną integracją imigrantów z krajów muzułmańskich. W wielu miastach Europy mamy dziś dzielnice, w których boi się interweniować nawet lokalna policja. Zamachy terrorystyczne i seria napaści na kobiety w niemieckich miastach zachwiały poczuciem bezpieczeństwa zwykłych mieszkańców.
Jednocześnie setki tysięcy ludzi napływających z Azji i Afryki Północnej czeka na kolejną szansę wyruszenia na północ kontynentu, do krajów oferujących atrakcyjne warunki socjalne. Wystarczy jeden impuls – podobny do zaproszenia migrantów wystosowanego dwa lata temu przez kanclerz Angelę Merkel – a na Europę może znów ruszyć wielka ludzka fala. Konsekwencje zignorowania systemu prawa międzynarodowego opartego na powszechnie uznawanej konwencji genewskiej, systemie Schengen oraz konwencji dublińskiej, zobowiązującej azylantów do składania wniosku w pierwszym kraju Unii Europejskiej, odczuwać będziemy przez długie lata.
Fizyczna likwidacja obozowiska migrantów, wykorzystujących wszystkie możliwe sposoby, aby przedostać się do Wielkiej Brytanii, nie oznacza więc, że kryzys migracyjny w Europie został zażegnany. Trudno uwierzyć w to, że po przymusowym rozlokowaniu mieszkańców największego obozowiska migrantów na brzegu kanału La Manche problem bezpowrotnie zniknie. Wielu z nich nadal z determinacją będzie dążyć do dotarcia do kraju obranego za docelowy. Sam byłem świadkiem takiej postawy, gdy podczas wizytacji polskich funkcjonariuszy w Macedonii zostałem poproszony przez pewnego człowieka o osobistą pomoc w załatwieniu mu wyjazdu do Szwecji. Rozmowa z młodym, pełnym sił migrantem z Bliskiego Wschodu miała miejsce w obozie dla uchodźców przy granicy z Grecją.
System automatycznej relokacji poparty przez poprzedni rząd po złamaniu solidarności państw Grupy Wyszehradzkiej nie zdał egzaminu. Ze 160 tys. imigrantów, których miał objąć, po upływie roku rozmieszczono zaledwie 6 tys. osób. System więc nie zadziałał od samego początku, choć z powodów fundamentalnych budził poważne wątpliwości. Oznaczał sprowadzenie do Polski tysięcy migrantów, wbrew ich woli. Większość migrantów nie traktuje bowiem Polski jako docelowego miejsca podróży.
Relokacja osób zmuszonych do przyjazdu do jakiegoś kraju skutecznie utrudniałaby skuteczną integrację. Dużo rozsądniejsza wydaje się więc tu zasada elastycznej solidarności, która pozwalałaby poszczególnym krajom na angażowanie się w tych obszarach, w których posiadają one najwięcej doświadczenia. W przypadku Polski chodzi o uszczelnienie granic oraz pomoc uchodźcom poza Europą.