Mimo osiągnięcia tuż przed Świętem Niepodległości porozumienia z prezydentem w sprawie ustaw o sądownictwie PiS nie da sobie czasu na oddech. Do politycznej agendy wrzucił pomysł reformy prawa wyborczego. Sporym problemem dla partii rządzącej będzie też to, co w sobotę wydarzyło się na ulicach stolicy.
Po zakończonej w piątek kolejnej turze negocjacji posła PiS Stanisława Piotrowicza z wiceszefem Kancelarii Prezydenta RP Pawłem Muchą w sprawie złożonych przez Andrzej Dudę projektów ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym obie strony przekonują o sukcesie. PiS zawarty kompromis przedstawiał początkowo jako kapitulację prezydenta, ale po ujawnieniu szczegółów powoływania członków KRS stwierdzić można, że Duda osiągnął, co chciał. Dwa kroki wyboru KRS gwarantują opozycji sześciu na 15 członków tego ciała. Paradoksalnie spór prezydenta i partii rządzącej zakończył się pułapką na opozycję. Rywale PiS będą mieli możliwość wyboru sędziów do KRS, jeśli jednak nie skorzystają z tej opcji w pierwszych dwóch krokach, to w trzecim, by uniknąć impasu, sędziów do Rady wskaże partia rządząca. Jeśli więc do KRS trafią tylko nominaci PiS, obóz rządzący będzie mógł powiedzieć, że winna jest opozycja. Jeśli jednak ta weźmie udział w obsadzaniu KRS, trudniej jej będzie krytykować zmiany w sądownictwie.
Ale PiS nie będzie miał czasu cieszyć się z kompromisu w sprawie sądów. Tuż przed Świętem Niepodległości do Sejmu trafił projekt zmian w ordynacji wyborczej wraz z gruntowną przebudową Państwowej Komisji Wyborczej.
I w tej sprawie opozycja zapowiada ostry bój. Przy wysokiej temperaturze sporu PiS trudno będzie przekonać przeciwników, że nie manipuluje przy prawie, by wpłynąć na wyniki wyborów. Opozycja uważa, że propozycje PiS mogą być iskrą, która wywoła nowe protesty uliczne.