Absolwenci studiów po praktyce w sądzie zostali ekspertami resortu Zbigniewa Ziobry. Jak wykryła Najwyższa Izba Kontroli, aż 13 z 22 ekspertów zatrudnionych w resorcie w ubiegłym roku nich nie spełniało wymogu co najmniej trzyletniego stażu pracy, choć taki wymóg wynika z rozporządzenia Rady Ministrów z 2010 r. Żaden z nich nie został zatrudniony w ramach otwartego konkursu.
Umowy o pracę z ekspertami zawierał dyrektor generalny Radosław Płucisz, na wniosek dyrektorów odpowiednich biur i departamentów. Również on, na ich wniosek, przyznawał dodatki specjalne oraz zwalniał ze spełniania wymogu stażu pracy. Jest to możliwe w uzasadnionych przypadkach, jednak przy zatrudnieniu trzech osób pisma o skróceniu wymogu stażu pracy nie zawierały żadnego uzasadnienia. Np. dwóch z trzech ekspertów zatrudnionych w Departamencie Legislacyjnym Ministerstwa Sprawiedliwości nie posiadało żadnego stażu pracy, a jedynie praktyki w kancelariach prawnych, sądach i prokuraturze.
Czy resort Ziobry miał prawo zatrudnić ekspertów bez konkursu? Nie.
Dopiero od 4 listopada 2016 r. obowiązuje „Instrukcja w sprawie zatrudniania pracowników niebędących członkami korpusu służby cywilnej w Ministerstwie Sprawiedliwości pozwalająca na zatrudnienie pracownika (w tym eksperta) w trybie »konkursowym« lub »bez konkursu – CV w załączeniu«".
NIK wykrył też, że wszystkim nowo zatrudnionym ekspertom przyznano premie w maksymalnej wysokości (50 proc. umowy o pracę). Otrzymało je aż 15 ekspertów, choć przysługują one za wyjątkową sumienność i wykonywanie pracy. Problem w tym, że „spełnianie przesłanek do wypłaty comiesięcznej premii nie było dokumentowane" – wytknął NIK. Minister sprawiedliwości wyjaśnił kontrolerom, że... „premia jest traktowana jako stały składnik wynagrodzenia określony w umowie o pracę" i może być cofnięta, np. kiedy ekspert nie wywiązuje się z obowiązków lub przyjdzie do pracy pijany.