Wszystko wskazuje na to, że podczas zaczynającej się we wtorek sesji parlamentu czeka nas kolejne polityczne przesilenie. I choć partie opozycyjne nie zgodziły się, jak dowiaduje się „Rzeczpospolita", na forsowaną przez polityków Nowoczesnej kolejną blokadę obrad, to szykują się na radykalne działania władzy.
Tydzień zaczął się od spotkania opozycji poświęconego nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Na zaproszenie Nowoczesnej zebrali się przedstawiciele PO, PSL i UED. W spotkaniu udziału nie wzięli politycy Kukiz'15, ale lider tego ugrupowania też był zajęty – o zmianach w sądownictwie rozmawiał z prezydentem Andrzejem Dudą.
Opozycja ułożyła plan własnych działań. – Ustaliliśmy, że będziemy wzajemnie koordynować swoje działania, że od tego momentu spotykamy się codziennie rano i wieczorem, żeby rozmawiać o tym, jakie działania podejmujemy. Będziemy w stałym kontakcie, będziemy wspierać swoje działania związane z powstrzymaniem tego ataku na Sąd Najwyższy – podsumowała szefowa Klubu Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer.
Do poniedziałkowego wieczora nie było przesądzone, czy nowelizacja ustawy o SN w ogóle wejdzie pod obrady. Partie opozycyjne dwoją się i troją, żeby się dobrze na taką ewentualność przygotować – po to zaplanowano spotkania sztabu koordynacyjnego dwa razy dziennie. Dlatego też, jak słychać w kuluarach, wyeliminowano wzajemne uszczypliwości i złośliwości. W wystąpieniach po porannym spotkaniu opozycji w poniedziałek nie było też słychać prób narzucenia słabszym własnej woli, a PO wycofała się z nawoływania do szybkiego tworzenia wspólnego klubu. Reprezentujący PO poseł Andrzej Halicki mówił za to o wspólnej przyszłości.
– Wierzę, że ten kolejny krok to jest także krok ku temu, o czym mówimy jako PO, czyli wspólny front wyborczy, wspólne listy wyborcze, po to, żeby rzeczywiście PiS rozliczyć z tego, co robi dzisiaj z polską demokracją – mówił.