Zmieniający w tym roku placówki dyplomaci, wciąż siedzą na walizkach. Prezydent Duda nie spieszy się z podpisaniem nowych nominacji ambasadorskich, próbując okiełznać imperatorskie zapędy ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego.
– Na biurku pana prezydenta jest wiele nominacji, wielu kandydatów, których można by wysłać. Oczekuję wyjaśnień, o co chodzi, jakie zarzuty, jakie problemy stawia się tym kandydatom, ewentualnie centrali MSZ – mówił w poniedziałek minister Waszczykowski na antenie RMF FM. Dotyczy to m.in. ambasadorów w Kanadzie, Tajlandii i Korei Południowej.
Wygląda na to, że słodka na początku koabitacja dwóch ośrodków władzy pochodzących z jednej partii właśnie oficjalnie odchodzi w przeszłość. Chyba że wcześniej odejdzie szef MSZ...
Perspektywa rekonstrukcji rządu, o której mówi się od kilku miesięcy, i prawdopodobieństwo odejścia ze stanowiska tłumaczyłyby zapewne brawurę, z jaką szef dyplomacji ujawnia publicznie głębokie pęknięcie w łonie władzy. Straceńcy nie zważają przecież na układy, kompromisy i wizerunek.
A jeśli nie? Jeśli minister pozostanie, a zapowiedzi rekonstrukcji się rozwieją lub ograniczą do ministra Szyszki? Wtedy czeka nas okres wojny o prymat w sprawach zagranicznych.