Już w niedzielę 9 kwietnia mieszkańcy Stargardu (dawniej Stargard Szczeciński) wybiorą w przedterminowych wyborach prezydenta. Ta kampania – pierwsza i być może jedyna w tym roku – nie jest jednak w centrum uwagi głównych partii. W Stargardzie nie pojawił się ani Jarosław Kaczyński, ani premier Beata Szydło. Kandydata PO nie wsparł Grzegorz Schetyna. Do ciszy wyborczej ich wizyty w tym mieście są mało prawdopodobne.
Wybory w Stargardzie stały się konieczne, kiedy w połowie stycznia zmarł prezydent Sławomir Pajor, który rządził w mieście od 2002 r. I to właśnie jeden z jego najbliższych współpracowników – bezpartyjny wiceprezydent Rafał Zając – uchodzi za faworyta w tym wyścigu. Pod swoją kandydaturą, w mieście mającym 53 tys. uprawnionych do głosowania mieszkańców, zebrał ponad 10 tys. podpisów.
Liderzy w stolicy
Platforma postawiła na Zofię Ławrynowicz, byłą posłankę i szefową lokalnych struktur, która startuje jednak pod szyldem własnego komitetu. – Nasza strategia była taka, by nie upolityczniać tej kampanii. Nie chcemy tego starcia definiować jako boju Platforma kontra PiS – tłumaczy nam Olgierd Geblewicz, marszałek woj. zachodniopomorskiego. Dodaje, że PO cały czas wspiera byłą posłankę.
Jednak Ławrynowicz nie ma co liczyć na to, że jeszcze przed wyborami u jej boku pojawi się Grzegorz Schetyna. – Nie ma teraz takich planów – mówi rzecznik PO Jan Grabiec. Tłumaczy, że liderzy partii skupieni są na przygotowaniach do debaty o wotum nieufności dla rządu, która ma odbyć się w piątek w Sejmie.
Sytuację Platformy dodatkowo komplikuje fakt, że Rafał Zając jeszcze w 2014 r. kandydował do sejmiku województwa zachodniopomorskiego z jej list. A sam prezydent Pajor w 2014 był wspierany przez Platformę, chociaż w 2006 startował z listy PiS.