Rząd zapowiada duże zmiany w systemie podatkowym. Szczegółów nikt nie zna, ale z wypowiedzi różnych polityków wynika, że planowane jest zwiększenie obciążeń najbogatszych po to, by ulżyć uboższym.
Nie jestem w stanie komentować kolejnych fluktuacji w wypowiedziach o podatkach. Mogę przypuszczać, że są one efektem chaosu wynikającego z wewnętrznych tarć w Prawie i Sprawiedliwości. Komentowanie tych drgań uważam za stratę czasu. Ważniejsze jest powiedzenie, co powinno być naczelnym kryterium przy kształtowaniu systemu podatkowego.
Czym więc powinien się kierować rząd, tworząc system podatkowy?
Powinien on przede wszystkim sprzyjać szybkiemu wzrostowi gospodarczemu. Bez wzrostu na dłuższą metę nie osiągnie się żadnych narodowych czy społecznych celów. Dlatego system podatkowy powinien być tak przekształcany, by w jak największym stopniu służył budowie długoterminowych oszczędności, inwestycji i związanych z nimi innowacji. Ten cel oczywiście nie wystarczy. Trzeba też jeszcze m.in. zmniejszać deficyt finansów publicznych. Jeśli chodzi o budowanie oszczędności, to trzeba powiedzieć, że więcej oszczędzają osoby zamożniejsze, więc nie należy w nie bić. W odniesieniu zaś do inwestycji – im system prostszy, tym lepszy. To, co uderza w przedsiębiorców. uderza też w poziom ich inwestycji. Jeśli zaś chodzi o poprawę wydajności, jest ona wyraźnie związana z poziomem inwestycji i prostotą systemu.
Politycy PiS, mówiąc o zmianach w podatkach, podkreślają, że mają one przede wszystkim pomóc uboższym. Czy taka idea nie przekonuje pana do zmian?