Nie jest żądną tajemnicą, że subwencja oświatowa nie wystarcza na pokrycie wszystkich wydatków oświatowych, które ponoszą gminy, powiaty i województwa samorządowe. Więcej procent tego, co jednostki samorządu terytorialnego muszą co roku dokładać do finansowania oświaty systematycznie rośnie, co najmniej od 2004 r. W 2016 r. jednostki samorządu terytorialnego wydały na finansowanie oświaty średnio o 26,9 proc. więcej, niż wynosiła przekazana im kwota subwencji oświatowej. Przypomnijmy, że w 2016 r. łączna kwota subwencji oświatowej wynosiła 41,5 mld zł. Oznacza to, że samorządy „dołożyły" do zadań oświatowych ponad 11 mld zł.
- Poziom dofinansowania zadań oświatowych najwyższy jest w miastach powyżej 5 tys. mieszkańców, które aby w pełni sfinansować oświatę musiały z własnych budżetów dołożyć aż 41,6 proc. tego, co otrzymały z budżetu państwa – czytamy w uchwalonym 22 marca 2017 r. w Serocku przez Zgromadzenie Ogólne Związku Miast Polskich stanowisku w sprawie finansowania zadań oświatowych.
Niewiele mniej, bo 37,8 proc. musiały dołożyć do finansowania zadań oświatowych miasta na prawach powiatu liczące powyżej 100 tys. mieszkańców.
- To oznacza, że w większości miast kwota otrzymywanej subwencji nie gwarantuje środków finansowych nawet tylko na wynagrodzenia dla nauczycieli. W ten sposób obowiązek sfinansowania wynegocjowanych przez rząd z centralami związków zawodowych podwyżek płac przerzucany jest na jednostki samorządu terytorialnego – wskazuje Związek.
Dodatkowo, dotychczasowe zasady kształtowania wynagrodzeń nauczycieli ograniczają samodzielność JST, narzucając im, jakie powinny ponosić wydatki na płace nauczycieli, bez względu na różnorodność uwarunkowań mogących wpływać na ich wysokość.