Powrót do szkoły nie wszystkim dzieciom dobrze się kojarzy, i to nie ze względu na koniec wakacji. Powód jest inny: nękanie i uprzykrzanie życia, których sprawcami – czasem bezwzględnymi – są rówieśnicy.
– Z mojego doświadczenia wynika, że problem stalkingu wśród uczniów się nasila i często przybiera drastyczne formy. Szkoły go bagatelizują, a rodzice bywają bezradni – mówi „Rzeczpospolitej" adwokat Barbara Szopa, specjalizująca się w pomocy ofiarom takich przestępstw.
W powszechnej świadomości stalking ma dorosłą twarz – kojarzy się np. z byłymi partnerami, którzy nie godząc się z rozstaniem, nachodzą swoje wybranki, śledzą, nękają telefonami czy esemesami.
W 2016 r. – jak wynika z policyjnych danych – doszło do ponad 3,2 tys. (ok. 300 więcej niż rok wcześniej) przestępstw stalkingu z art. 190a kodeksu karnego. Ich część – jaka, nie wiadomo, bo statystyki tego nie wyodrębniają – to przypadki, gdzie ofiarami są dzieci i nastolatki.
Katalog zachowań, po jakie sięgają szkolni stalkerzy, nie ustępuje tym, jakie stosują dorośli. Nielubianym kolegom dokuczają poprzez internet i wprost. Przerabiają zdjęcia dziecka, dodają wulgarne opisy i udostępniają je na portalach społecznościowych. Potajemnie nagrane filmiki po modyfikacji wrzucają do sieci. Namawiają innych, by zerwali kontakty z ofiarą, przestali zapraszać na urodziny, blokowali ją na Facebooku.