W 1970 roku nie brał bezpośredniego udziału w represjach wobec sprawców tzw. wypadków grudniowych. Pierwsze poważniejsze rozterki dopadły go dopiero w połowie lat 70. Polska, według oficjalnej propagandy „rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”. Jednak rozdźwięk między propagandą a rzeczywistością dla Hodysza stawał się coraz bardziej widoczny. Pracownicy SB w odróżnieniu od większości społeczeństwa byli w uprzywilejowanej sytuacji, znali bowiem bardziej zróżnicowany obraz rzeczywistości. Hodysz miał dostęp do rzadkiego dobra, jakim była prasa zachodnia oraz wydawnictwa bezdebitowe. Przełom nastąpił wraz z powstaniem Komitetu Obrony Robotników po wypadkach radomskich w czerwcu 1976 roku. Jednak do decyzji o nawiązaniu współpracy z opozycją minęły jeszcze dwa lata. 12 grudnia 1978 r. SB przesłuchiwała Aleksandra Halla. Po przesłuchaniu Hodysz odprowadzał współtwórcę Ruchu Młodej Polski. Powiedział o wiele młodszemu od siebie chłopakowi o swoich rozterkach moralnych i zaproponował spotkanie. Hall, kompletnie zaskoczony, podejrzewając, że może to być prowokacja, przyszedł jednak na umówione miejsce. Hodysz ostrzegł wtedy, że w otoczeniu Andrzeja Gwiazdy i Bogdana Borusewicza działa agent, a SB planuje zatrzymanie przed rocznicą grudnia 1970 czołowych opozycjonistów. Co ciekawe, z racji swoich obowiązków Hodysz nie powinien mieć dostępu do takich informacji. Ale funkcjonariusze w swoim gronie często nie zachowywali tajemnicy i przechwalali się swoimi agentami oraz akcjami.
Sierpień 1980 w sytuacji Hodysza wiele nie zmienił. W Polsce trwał karnawał „Solidarności”, a Hodysz przestrzegał opozycjonistów, że „firma pracuje na pełnych obrotach”. 12 grudnia 1981 r. przekazał ostrzeżenie, że SB wprowadziła stan podwyższonej gotowości.
Przemęczenie i stres sprawiły, że z czasem zaczął niemal demonstracyjnie lekceważyć swoje obowiązki. W czasie przeszukania „zapominał” sprawdzić piwnicy. Prowadzone przez niego przesłuchania nie posuwały śledztw naprzód. „Zaobserwowano obniżenie osobistego zaangażowania opiniowanego i związany z tym spadek efektywności” – napisano w opinii służbowej. 22 września 1982 r. jego przełożeni byli już zniecierpliwieni do tego stopnia, że skierowali wniosek o obniżenie mu poborów.
SB już wcześniej zorientowała się, że część tajnych informacji wycieka do opozycji. Wiosną 1980 r. przyjaciółka Aleksandra Halla Matylda Sobieska (TW „Andrzej”) poinformowała SB, że Hall spotyka się z kimś z „firmy”. Hodysz jednak jako osoba niemająca dostępu do akt operacyjnych długo pozostawał poza podejrzeniami. 5 września 1984 r. poprosił o przeniesienie na emeryturę po 20 latach służby.
Wiedział, że pętla wokół niego się zaciska. Przełomowe wydarzenie w poszukiwaniu kreta „Solidarności” miało miejsce, zanim jeszcze złożył wniosek o zwolnienie ze służby. 19 stycznia 1983 r. Piotr Siedliński, szeregowy esbek, który dostarczał Hodyszowi informacji, zaproponował współpracę w przekazywaniu informacji porucznikowi Maciejowi Roplewskiemu. Gorzej nie mógł trafić. Roplewski był ideowym komunistą i natychmiast o tej propozycji powiedział swoim przełożonym. Z Warszawy przyjechała specjalna grupa operacyjna. Podejrzewano, że gdańska SB jest cała naszpikowana agentami „S”. Zwłaszcza że Siedliński w rozmowie z Roplewskim mówił o grupie funkcjonariuszy. W końcu ustalono, że głównym kretem jest Hodysz. Ten miał świadomość, co się dzieje.
25 października 1984 r. został aresztowany. Trafił do jednej celi z mordercą księdza Jerzego Popiełuszki Grzegorzem Piotrowskim. 5 marca 1986 r. Sąd Najwyższy skazał Hodysza na sześć lat więzienia i 120 tys. zł grzywny.