W sprawie puszczy jesteśmy w stałym kontakcie z Komisją, na bieżąco informujemy komisarza ds. środowisk, Karmenu Vellę o tym, co się dzieje i co robimy. Komisarz Vella wie o tym, że w puszczy zamarły setki tysięcy drzew, że zanikają w niej siedliska priorytetowe dla Unii Europejskiej. I jest tym zaniepokojony.
Gromadzimy całą dokumentację, począwszy od historii puszczy, poprzez wszelkie akty prawne z nią związane, kończąc na artykułach prasowych z ostatniego 25-lecia. Ta dokumentacja będzie ujawniona w internecie. Chodzi o to, żeby zainteresować puszczą cały świat. Mieszkańcy z tamtych terenów nie mogą pogodzić się z tym, że puszcza na ich oczach ginie, że giną lasy, które sadzili oni i ich przodkowie, że giną całe siedliska przyrodnicze, które powstały przy ich udziale i które są chronione prawem UE.
Znika świerk, który był w puszczy od jej zarania. Ekolodzy mówią, że to dobrze, bo świerka samoistnie zastąpi dąb, gdy te lasy zostawimy samym sobie. Dotychczasowe prace badawcze w puszczy pokazują jednak, że tak się nie stanie, jeśli tego dęba tam nie posadzimy. Zamiast monokultury świerkowej będziemy mieć monokulturę grabową, a nie piękny mieszany las, z którym kojarzy się nam Puszcza Białowieska, którym się tak zachwycamy i taki chcielibyśmy tam zachować.
Nie obawia się pan wszczęcie postępowania przeciwko Polsce przez Komisję Europejską, z uwagi na naruszenie integralności obszaru Natura 2000 i nałożenia kar za naruszenie prawa unijnego? Jest obawa, że wycinka nastąpi w III strefie ochrony UNESCO.
Będziemy ratowali i odtwarzali siedliska ważne dla Wspólnoty Europejskiej, do czego zobowiązuje nas prawo UE. To m.in. grądy, olsy, świetlista dąbrowa, której bez użytkowania puszczy przez człowieka by nie było. Dobrym tego przykładem jest piękna świetlista dąbrowa przy prawosławnym sanktuarium w Krynoczce. Skąd ona się tam wzięła? Z tego, że człowieka tam nie było? Nie, jest dokładnie na odwrót.
To skąd według pana takie kontrowersje budzi to, że chce pan ingerować w dwie trzecie powierzchni nadleśnictw w puszczy?
To są nadleśnictwa gospodarcze, w których prowadzi się gospodarkę leśną. Leśnicy odpowiadają za te lasy, za ich stan. Ponoszą też odpowiedzialność, gdy nie usuną uschniętych drzew, a któreś z tych drzew złamie się, wywróci, raniąc przy tym kogoś, kto akurat w tym czasie tamtędy przechodził. W puszczy jest dużo szlaków, ścieżek i dróg dla turystów, których bezpieczeństwa nie można zignorować. Były już przypadki, gdy uschnięte drzewo przy drodze Hajnówka-Białowieża upadło na przejeżdżający samochód. Kto za to odpowiada? Zarządca, czyli Lasy Państwowe. Ze względu na bardzo dużą ilość martwego drewna w puszczy jest też tam obecnie olbrzymie zagrożenie pożarowe. Tego zagrożenia leśnicy też nie mogą zignorować. Robimy eksperyment w Puszczy Białowieskiej: jedną trzecią lasów puszczańskich nadleśnictw zostawiając samym sobie, a na dwóch, stosując metody czynnej ochrony przyrody, inżynierię ekologiczną. Będziemy prowadzić i udostępniać do publicznej wiadomości dokumentację fotograficzną. Inwentaryzujemy także gatunki, siedliska i zobaczymy, które i jak się zmieniają. Będziemy to wszystko śledzić i po jakimś czasie zobaczymy, czy większe i cenniejsze bogactwo gatunkowe będzie wtedy, gdy człowiek będzie działał, czy wtedy, gdy puszczę zostawi się samą sobie, swojemu losowi.
Jaka powierzchnia lasów zostanie wycięta?
Taka, która będzie niezbędna do ratowania i odtwarzania siedlisk.
Możne pan określić powierzchnię?
W internecie będzie pan mógł na bieżąco śledzić, co jest robione. Zapewnimy pełną przejrzystość tych działań. Białowieski Park Narodowy ma długą historię. Są też rezerwaty obserwowane i badane od lat przez leśników. Tam są doświadczalne powierzchnie, gdzie przyrodę zostawiono samą sobie, założone jeszcze przez Józefa Paczoskiego, a później przez mojego profesora Tadeusza Włoczewskiego. Proszę sprawdzić, jak wyglądał tam drzewostan 60 lat temu, a jak wygląda teraz. Tam nie robiono żadnej wycinki.
I jak wygląda?
Bardzo zubożał, w miejsce pięknego mieszanego lasu został już prawie sam grab.
Czyli zostawienie puszczy samej sobie, żeby walczyła z kornikiem spowoduje, że...
Będzie wyglądała zupełnie inaczej. Zobaczymy, jak i kto ma rację.
A co z tym drewnem, które będzie wycinane?
Człowiek sadzi lasy po to, żeby drzewa gniły, czy też może po to, żeby je użytkować?
Jak odnosi się pan do protestów przeciwko panu? Kilkanaście dni temu w Katowicach nawet spalono marzannę z pańską podobizną.
Nie słyszałem o tym, ale z pewnością będzie to ujęte na stronach internetowych ministerstwa. W Białowieży na manifestacjach byli zwolennicy proponowanych przeze mnie rozwiązań i przeciwnicy. Przeciwników było ośmiu, a kilkaset osób popierało moje inicjatywy.
Nie obawia się pan takich protestów, jakie wywołał pan podczas poprzedniego urzędowania, które wówczas dotyczyły Doliny Rospudy?
Z Doliną Rospudy to ja miałem rację. Protest w jej obronie nie uratował ginących gatunków. Planowaną obwodnicę wybudowano w innym miejscu, też przecinając dolinę tej rzeki i powodując odcięcie rolników od pól i łąk, które oni użytkowali i które dochodziły do Rospudy. Na tych terenach występowały cenne, chronione gatunki, które występują na kośnych łąkach, w lasach i na polach. Są też takie gatunki, które gdzie indziej się gnieżdżą, a gdzie indziej polują, jak orlik krzykliwy. Budując obwodnicę w tym miejscu, w którym ona powstała, zlikwidowano możliwość uprawy pól i łąk po jej drugiej stronie, a tym samym spowodowano zanik niektórych gatunków w dolinie Rospudy. Ale o tym prasa woli milczeć.