Metropolita gdański, a wcześniej ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej i biskup polowy Wojska Polskiego za informatora wywiadu wojskowego PRL uważany był co najmniej przez sześć lat – wynika z dokumentów, znajdujących się do niedawna w zbiorze zastrzeżonym Instytutu Pamięci Narodowej. Informacje, jakie uzyskiwano od ówczesnego pracownika Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich, uważano za „cenne i wartościowe" typu agenturalnego.
Rozegrać Kościół
Komunistyczny wywiad operował w Rzymie od końca drugiej wojny światowej. Wiedza o tym, co się dzieje za Spiżową Bramą, była potrzebna władzom PRL do rozgrywki z Kościołem w Polsce. Do połowy lat 60. głównym źródłem wiedzy byli korespondenci polskiej prasy, służby innych krajów komunistycznych i kilku księży.
Sytuacja zmieniła się po wyborze w 1978 roku na papieża kard. Karola Wojtyły. Służby specjalne PRL zintensyfikowały działania mające na celu werbunek tajnych współpracowników. Szukano ich głównie wśród Polaków, których Jan Paweł II ściągał do pracy w Watykanie. Z sukcesami. Agentom pracującym dla Departamentu I MSW (wywiad cywilny) udało się pozyskać do współpracy kilkudziesięciu duchownych, pracujących blisko papieża.
Ale obok wywiadu cywilnego pracował także wywiad wojskowy, zajmujący się głównie pozyskiwaniem informacji dotyczących obronności. Po powstaniu Solidarności i zamachu na Jana Pawła II oficerowie podlegli Zarządowi II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (Zarząd II) szczególniejszą uwagę zwrócili na Stolicę Apostolską.
Kilka tygodni po ogłoszeniu stanu wojennego – w styczniu 1982 roku – do Rzymu posłano płk. Franciszka Mazurka ps. „Barcz", który pracując oficjalnie jako kierownik przedstawicielstwa PLL LOT, miał rozpoznać zagraniczne kontakty władz Solidarności i zdobywać informacje zza Spiżowej Bramy.