Rzeczpospolita: Święty Jan Paweł II wiele razy podkreślał, że Europa powinna oddychać dwoma płucami: zachodnim i wschodnim. Nie odnosi ksiądz wrażenia, że Europa wschodnie płuco odrzuca?
Abp Światosław Szewczuk, arcybiskup większy kijowsko-halicki, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego: Ten obraz jest bardzo ciekawy. W środowisku katolickim odczytujemy go tak, że Kościół ma płuca dwóch obrządków: łacińskiego, czyli zachodniego, i bizantyjskiego, czyli wschodniego. Ale mieć płuca to jedno, a oddychać nimi to drugie. Komunia Kościoła – bycie razem jednym Kościołem – jest jednocześnie i zadaniem, i wyzwaniem.
Czasem kiedy się mówi o tym obrazie, ma się na myśli europejską chrześcijańską tożsamość. Nie tylko na poziomie kościelnym, ale też na poziomie granic geograficznych Europy. Bardzo często słowo „Europa" odnosi się do części zachodniej lub środkowej kontynentu. Zapomina się, że do Europy – geograficznie, historycznie, kulturowo i duchowo – należy też Europa Wschodnia. A Ukraina czuje się integralną częścią tego kontynentu. Pokazaliśmy to w 2013 roku, gdy tuż przed rewolucją godności, w 1025. rocznicę chrztu Rusi Kijowskiej przez św. księcia Włodzimierza, wszyscy duchowni obrządków wschodnich – również patriarchatu moskiewskiego – pojechali do Brukseli. Chcieliśmy wtedy powiedzieć Europie Zachodniej, że my też jesteśmy Europejczykami, bo chrzest był europejskim wyborem fundatora państwa rusko-ukraińskiego – Rusi Kijowskiej. I to jest istotny element naszej tożsamości, o której ani Europa Zachodnia, ani Wschodnia nie może zapominać.
Ukraina ma aspiracje, by stać się członkiem UE. Polska przez lata wspierała te dążenia, ale ostatnio zapał jakby osłabł. W relacjach politycznych między naszymi krajami jest kryzys. Skąd on, zdaniem księdza arcybiskupa, się bierze?
Myślę, że chodzi w dużej mierze o to, że mamy do czynienia z kryzysem liberalnego modelu Europy. Ten skrajny liberalizm na pewnym poziomie graniczył z denacjonalizacją narodów europejskich i zatraceniem ich tożsamości oraz pamięci historyczno-narodowej. I dziś jesteśmy świadkami reakcji na to we wszystkich krajach współtworzących UE. Na to nakłada się tendencja do instrumentalizacji pamięci historycznej oraz niebezpieczna moda na tworzenie nowych mitów historyczno-narodowych. W obecnych czasach młode pokolenie właściwie nie zna złożonych dziejów swoich ojczyzn. Stąd populistom łatwo manipulować tematami historycznymi. Ludzie często nie są tego świadomi i oceniają wydarzenia z przeszłości tylko przez pryzmat doznanego cierpienia. Na tym bazują politycy skrajnie prawicowych ugrupowań, zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce. Rozdrapują rany, ale nie dlatego, by ujawnić całą prawdę o tożsamości narodu i jego korzeniach, ale po to, by pozyskać wyborców i dojść do władzy.