Nie mam wątpliwości, że nie zabraknie w nim tuszu. Prezydent zapewne jest już dogadany w sprawie pogrzebania referendum konstytucyjnego i karmi się złudzeniami w sprawie poparcia swojej kandydatury na drugą kadencję przez PiS, więc pewnie zalegalizuje to pisane naprędce, akcydensowe prawo. Choć warto przypomnieć, że rok temu zawetował dwie ustawy sądowe tłumacząc, że dają one zbyt duży wpływ ministrowi sprawiedliwości na sądownictwo. Działanie nowej KRS pokazuje, że wpływy ministra sprawiedliwości w sądownictwie zamiast się zmniejszyć, rosną. Teoretycznie precedens może się powtórzyć. Gdyby jednak nie, podpisanie nowelizacji przyspieszy wybór nowego, podległego PiS pierwszego prezesa SN i doleje oliwy do buchającego wysoko ognia konfliktu na szczycie wymiaru sprawiedliwości.
Czytaj także:
Obrady Senatu: PO idzie do sądu przeciwko Karczewskiemu
Łapiński: Prezydent liczy, że Senat da szansę Polakom
Podpisując zmiany w prawie prezydent musi mieć świadomość, że partii rządzącej w mniejszym stopniu może chodzić o ingerowanie w indywidualne postępowania sądowe, a w większym o szybkie przejęcie Trybunału Stanu, na którego czele stoi Pierwszy Prezes SN, a resztę składu wybiera Sejm. Kontrolowany w ten sposób Trybunał może orzekać o eliminowaniu z życia publicznego, min. poprzez pozbawienie biernego prawa wyborczego, każdego polityka. Jeśli ten instrument zostanie intencjonalnie użyty przeciw opozycji w nadchodzących wyborach, odpowiedzialność za to spadnie również na Andrzeja Dudę. I z pewnością nie zapomną o tym podręczniki historii. Czy ma tego świadomość?