To znana taktyka. Jeżeli władze nie radzą sobie we własnym kraju, nie potrafią (nie chcą) zwalczyć korupcji; poprawić poziomu życia (poza garstką uprzywilejowanych rodzinnie i znajomościami); podnieść gospodarki na wyższy poziom, to znajdują tematy zastępcze, które mają odwrócić uwagę rządzonych od tego, co rzeczywiście w kraju trzeba zmienić. Czyli od tych, którzy rządzą.
W Polsce tematem zastępczym jest zazwyczaj aborcja albo tzw gender (cokolwiek to jest). W Rosji jest nią zagrożenie z zewnątrz, sytuacja w której kraj jest otoczony przez wrogów i musi z nimi walczyć, zwierać szeregi i iść na wyrzeczenia.
Klęska rosyjskiej polityki na Ukrainie, gdzie skorumpowany prezydent wraz z otoczeniem musieli brać tyłki w troki i uciekać nocą z ojczyzny, wywołała w Moskwie reakcję agresywną. Aneksja Krymu, walki w Donbasie pociągnęły za sobą międzynarodowe sankcje gospodarcze.
A te z kolei udowodniły kilka ważnych rzeczy. Rosyjska branża ropy i gazu nie radzi sobie bez zachodnich technologii, co skutkuje zamrożeniem projektów wydobywczych w Arktyce (dobra zbitka słów...).
Ukraina radzi sobie bez rosyjskiego gazu coraz lepiej i nie zaczęłaby reformować swojej energetyki, gdyby nie postawa Moskwy. A trudna sytuacja na Ukrainie w końcu zmusiła Unię do wspólnej polityki energetycznej. Jej z kolei konsekwencją był opór wobec kolejnego gazociągu Gazpromu (South Stream) i w rezultacie przerwanie budowy przez Rosjan, co zdarzyło się po raz pierwszy w historii koncernu.