Prokuratura w Brunszwiku ukarała grzywną miliarda euro Volkswagena za brak działań kierownictwa, by zapobiec oszustwom w testach na emisję spalin diesli. Ta kara nie ma związku z 25,8 mld euro, jakie grupa odłożyła dotąd na koszty Dieselgate w Stanach, do czego przyznała się 22 września 2015.
Prokuratura prowadzi także śledztwo, czy wyżsi członkowie kierownictwa VW, w tym szef rady nadzorczej Hans Dieter Pötsch i prezes Herbert Diess, informowali inwestorów we właściwym czasie o możliwych grzywnach grożących za oszukiwanie w Stanach. Firma zaprzecza, by jej szefowie zrobili coś nie tak.
– Jest możliwa w tym roku decyzja w sprawie manipulowania rynkiem. Nie musi oznaczać postawienia zarzutów, może oznaczać zakończenie postępowania — powiedział na konferencji prasowej prokurator Klaus Ziehe z Brunszwiku.
W dokumentach złożonych 28 lutego w sądzie w tym mieście Volskwagen twierdzi, że nie naruszył przepisów o podawaniu informacji, bo nie miał rozeznania o zakresie potencjalnych grzywien i ewentualnych roszczeń względem firmy. Cztery dni przed ujawnieniem skandalu w Volkswagenie przez amerykański organ nadzoru Pötsch będący wówczas dyrektorem finansowym oceniał potencjalne ryzyko finansowe za naruszenie norm emisji spalin na 150 mln euro — wynika z dokumentów złożonych w sądzie.
Groźba kolejnych grzywien
Grupie Volkswagena grożą jednak kolejne grzywny ze strony prokuratur w Monachium i Stuttgarcie, niezależnie od orzeczonej już na miliard euro.