Donald Tusk dał za wygraną. Choć przewodzący obecnie Unii Finowie oficjalnie podtrzymują, że chcą doprowadzić do porozumienia w sprawie wieloletnich ram finansowych (WRF) do końca tego roku, przewodniczący Rady Europejskiej, który kończy pracę 1 grudnia, przyznał, że przekaże to zadanie następcy.
Jednym z istotnych powodów jest brak jasnych perspektyw w sprawie przyszłości Wielkiej Brytanii.
– Nie wiemy, czy chce wyjść z Unii 31 października, czy może później, czy też w ogóle w Unii pozostanie. A bez tego konstruowanie przyszłego budżetu jest właściwie niemożliwe – przyznaje „Rz" wysoko postawione źródło w Berlinie. To samo usłyszeliśmy także w Radzie UE w Brukseli.
Wielka Brytania jest trzecim – po Niemczech i Francji – płatnikiem do budżetu Unii: w 2018 r., już po uwzględnieniu specjalnego rabatu, przekazała Brukseli 13,2 mld funtów. Ponieważ w tym czasie dotacje dla Zjednoczonego Królestwa wyniosły 4,3 mld funtów, Brytyjczycy pozostawili w kasach europejskich aż 8,9 mld funtów na czysto. Istotna część tych środków posłużyła do finansowania autostrad czy oczyszczalni ścieków w naszym kraju.
– Na razie budżet jest konstruowany przy założeniu, że Unia będzie działać w gronie 27 państw. Ale gdyby do brexitu jednak nie doszło, WRF musiałyby być finansowe zupełnie inaczej. Dlatego najpóźniej na początku 2020 r. będziemy musieli domagać się od Londynu określenia, jakie jest jego ostateczne stanowisko w tej sprawie – mówią wspomniane źródła.