Gdy pod koniec stycznia pojawiła się informacja, że podpisał kontrakt z Jastrzębskim Węglem, niektórzy łapali się za głowy. Mistrzowie Polski - w związku z problemami zdrowotnymi łotewskiego rozgrywającego Edvinsa Skrudersa - sięgnęli po Macionczyka (rocznik 1979), który ostatni mecz w PlusLidze rozegrał w 2018 roku.
Trafił do Jastrzębia-Zdroju z BBTS-u Bielsko-Biała i nie tylko znalazł się w kadrze meczowej, ale nawet — wobec kontuzji podstawowego rozgrywającego Benjamina Toniuttiego - wyszedł na parkiet w podstawowym składzie na mecz z GKS-em Katowice. Doświadczony zawodnik umiejętnie, choć zdążył z drużyną potrenować zaledwie przez kilka dni, dowodził grą zespołu i zasłużenie uznano go najlepszym zawodnikiem spotkania.
Czytaj więcej
Sezon trwa w najlepsze, a na rynku transferowym jest bardzo gorąco. Z Kędzierzyna-Koźla odejdzie Aleksander Śliwka, ale do Polski może wróci Michał Kubiak.
Kim jest Jarosław Macionczyk, 45-letni bohater meczu PlusLigi
- To szalone — mówił doświadczony siatkarz. - Potraktowałem to spotkanie jak każde inne, bo rozegrałem ich w życiu kilkaset. Chciałem zaprezentować się jak najlepiej, oczywiście z dobrym efektem dla zespołu.
Macionczyk zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej dość późno, w wieku 24 lat, jako zawodnik drużyny z Nysy. Wcześniej grał w innych ligach. Zawodnikiem Górnika Radlin został już w 1996 roku, kiedy na świecie nie było jeszcze największych gwiazd Jastrzębskiego Węgla - Tomasza Fornala (rocznik 1997) czy Norberta Hubera (1998).