Okładki madryckich dzienników “Marca” i “AS” nie pozostawiają wątpliwości, że wyścig o mistrzostwo Hiszpanii dobiegł w niedzielę wieczorem końca. Bramka Jude’a Bellinghama w doliczonym czasie, przesądzająca o zwycięstwie Realu 3:2, dała sygnał do fiesty. Piłkarze Carlo Ancelottiego mieli świętować w szatni tak, jakby przypieczętowali już tytuł.
Na razie są mistrzem wirtualnym - jak zauważają niektóre gazety - ale 11 punktów przewagi na sześć kolejek przed końcem rozgrywek to wystarczająco duża przewaga, by przymierzać już koronę i rozsiadać się wygodnie na tronie.
Dlaczego Barcelona chce powtórki meczu z Realem?
Tym bardziej, że Barcelona wygląda na zespół rozbity. W pięć dni przegrała sezon. O ile w rewanżu Ligi Mistrzów z PSG zawodnicy Xaviego mogli mieć pretensje przede wszystkim do siebie, że zmarnowali zaliczkę z Paryża, to po El Clasico mają prawo być wściekli na szefów ligi hiszpańskiej, że poskąpili 4 mln euro na system goal-line, który pozwoliłby wyjaśnić, czy Lamine Yamal strzelił gola na 2:1.
Obraz z kamer nie dał jednoznacznej odpowiedzi, sędziowie długo analizowali powtórki, ale nie byli w stanie stwierdzić, czy Andrij Łunin wybił piłkę już zza linii bramkowej, i w rezultacie trafienia nie uznali.
Czytaj więcej
Barcelona dwukrotnie prowadziła, ale to Real zwyciężył 3:2 po golu Jude'a Bellinghama w doliczonym czasie i może już przymierzać mistrzowską koronę. Robert Lewandowski bramki nie zdobył i po godzinie opuścił boisko.