Uważna gra w obronie i szybkie kontry - to był plan Zinedine'a Zidane'a na rozmontowanie Katalończyków, którzy od grudnia nie ponieśli porażki w lidze. Po jednym z takich błyskawicznych ataków już po 13 minutach Real objął prowadzenie.

Indywidualna akcja Fede Valverde, dośrodkowanie Lucasa Vazqueza i piękny strzał piętą Karima Benzemy - tak padła pierwsza bramka dla gospodarzy. Drugi gol poprzedził kilkudziesięciometrowy rajd Viniciusa Juniora. Brazylijczyk został sfaulowany przed polem karnym, do rzutu wolnego podszedł Toni Kroos, znalazł dziurę w murze, piłka odbiła się od pleców Sergino Desta, próbował ją jeszcze wybić stojący na linii bramkowej Jordi Alba, ale bezskutecznie i było 2:0.

Królewscy jeszcze przed przerwą uzyskali korzystny wynik - zanim nad stadionem im. Alfredo Di Stefano przeszła ogromna ulewa. Mimo fatalnej pogody, niesprzyjającej kombinacyjnej grze, Barcelona starała się odrobić straty. Po godzinie trafił wychowanek klubu, obrońca Oscar Mingueza. Przełamać niemoc w klasykach - trzy lata bez gola i asysty - chciał bardzo Leo Messi. Znów nie wyszło. Przy odrobinie szczęścia Katalończycy mogli jednak przedłużyć swoją serię bez porażki, piłkę meczową miał 18-letni Ilaix Moriba, ale uderzył w poprzeczkę.

W tabeli zrobiło się ciasno. Real zepchnął Barcę na trzecie miejsce, ma nad nią punkt przewagi i czeka na odpowiedź Atletico. W niedzielę o 21.00 dotychczasowy lider zmierzy się na wyjeździe z Betisem.

Real Madryt - FC Barcelona 2:1 (K. Benzema 13, T. Kroos 28 - O. Mingueza 60)