Doświadczona zawodniczka biega własnymi ścieżkami. Kiedy jesienią koledzy z reprezentacji narzekali na zamknięte granice i trenowali w kraju, ona na własną rękę zorganizowała zgrupowanie w Portugalii. Praca za granicą przyniosła tej zimy szósty czas na świecie w biegu na 800 metrów. Wyjazd sprawił jednocześnie, że szanse na miejsce w kadrze narodowej stracił jej trener Jakub Ogonowski.
Szkoleniowiec, który opiekuje się też 400-metrowcem Karolem Zalewskim, mógł podjąć współpracę z blokiem wytrzymałości lub sprintu. Polski Związek Lekkiej Atletyki (PZLA) zapraszał go na zgrupowania do Spały, ale Ogonowski wybrał wyjazd za granicę. - Zawsze kieruję się dobrem zawodnika, a w Spale nie zrobilibyśmy takiej pracy, jak w Portugalii - wyjaśnia w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Ta decyzja przyniosła wyniki. Branżowy magazyn „Athletics Weekly” widzi dziś w Jóźwik faworytkę halowych mistrzostw Europy, choć Polka stawi czoła juniorskiej rekordzistce świata z Wielkiej Brytanii Keely Hodgkinson oraz Norweżce Heddzie Hynne, która w tym roku pobiła rekord kraju.
- Trenuję po to, żeby walczyć o medale, a czuję się świetnie. Jestem szybka, dynamiczna. Luźniej mi się biega i oddycha - nie kryje Jóźwik. - Dużo dały nam nie tylko zgrupowania, ale także namiot hipoksyjny, w którym spędziłam po trzy tygodnie w grudniu i styczniu. Ustawiliśmy wysokość na 2500 metrów, dzięki czemu w powietrzu było tylko 15,4 proc. tlenu.
Polka odbiera nagrodę za lata bólu. Jóźwik w 2016 roku była na szczycie kariery - zdobyła dwa medale mistrzostw Europy i była piąta na igrzyskach, gdzie wyprzedziły ją trzy biegaczki z hiperandrogenizmem. Zatrzymały ją problemy zdrowotne. Rok temu, kiedy po pięciu latach przerwy zdobyła złoto mistrzostw Polski, trudno było jej opanować wzruszenie.