Jeśli zaś chodzi o system kompensacji, to zgłaszaliśmy uwagi co do wysokości rekompensat. Są zbyt niskie. Uważamy też, że pacjent powinien mieć prawo do koordynatora zdrowienia. Jeśli doszło u niego do błędu medycznego, ktoś powinien otoczyć go indywidualną opieką. Jeśli system zawinił, pacjent nie powinien też czekać w kolejkach.
Samorząd lekarski opracował własny projekt ustawy o systemie rejestracji zdarzeń niepożądanych i systemie kompensacji zdarzeń medycznych. Czy naprawdę wierzy pan, że rozwiązania w nim zaproponowane mają szanse, by stać się obowiązującym prawem?
Dziś politycy przyzwyczaili nas do tego, że w jedną noc uchwalają przepisy, których wcześniej się nikt po nich nie spodziewał. Wyszliśmy z merytorycznym projektem, który jest obecnie szeroko konsultowany. Mamy poparcie innych samorządów zawodowych. Rozmawiamy również z organizacjami reprezentującymi pacjentów. Głęboko wierzę, że nawet jeśli nie cały projekt, to chociaż pewne idee czy zapisy znajdą w końcu uznanie decydentów. Lekarze obecnie nie garną się do specjalizacji zabiegowych. Nie chcą być już ginekologami czy chirurgami, bo boją się odpowiedzialności karnej. Myślę, że w ciągu kilku lat decydenci sami będą musieli podejmować działania, o jakich mowa w naszym projekcie, jeżeli nie chcą doprowadzić do upadku systemu ochrony zdrowia. Inaczej nie będziemy mówić o jakości leczenia, ale o tym, czy ono w ogóle jest możliwe.
A co projekt dokładnie przewiduje w kwestii odpowiedzialności karnej lekarzy?
Lekarz powinien podlegać odpowiedzialności karnej, gdy błąd jest rażący, czyli niewymagający wiedzy specjalnej. Jeśli np. nie wychodzi do pacjenta, nie bada, nie podaje antybiotyku pacjentowi, który ewidentnie ma infekcję bakteryjną, powinien odpowiadać karnie za zaniedbanie. Nie zgadzamy się, żeby być ciągani po sądach i prokuraturach w przypadkach, w których nie ma rażącego zaniedbania, a zdarzenie niepożądane jest powikłaniem leczenia. Chcemy uczyć się na błędach i skończyć z zamiataniem spraw pod dywan. System, który proponujemy, sprawiłby, że jeśli dojdzie do zdarzenia niepożądanego, następnego dnia rano na odprawie lekarze będą dyskutować o tym, jak pomóc pacjentowi i szybko naprawić błąd. Komisja powinna przeanalizować błąd, pacjent zostać zabezpieczony, a inni lekarze uczyć na błędach innych. Nikt nie powinien się bać, że trafi do więzienia. Dziś w projekcie ustawy o bylejakości i niebezpieczeństwie potraktowano nas jak przestępców, którzy mogą przyznać się do swoich win i wówczas ewentualnie można im złagodzić karę.
Ile kosztują działania wizerunkowe samorządu, np. nakręcenie spotu „Ratowanie życia to nie przestępstwo”, w którym gra m.in. Tomasz Kot?