„Wyprawy pana Broučka”: Czech, który wypił za dużo piwa

Oglądając w Poznaniu przezabawne „Wyprawy pana Broučka”, podziwiajmy Czechów za umiejętność żartu z samych siebie, a poznański Teatr Wielki – za ten spektakl.

Publikacja: 22.03.2024 04:30

Karol Kozłowski jako pIjany pan Brouček wśród mieszkanek Księżyca. „Wyprawy pana Broučka”, Teatr Wie

Karol Kozłowski jako pIjany pan Brouček wśród mieszkanek Księżyca. „Wyprawy pana Broučka”, Teatr Wielki w Poznaniu

Foto: Maciej Zakrzewski

Nie byłoby oczywiście takiej premiery operowej, najciekawszej w obecnym sezonie w Polsce, gdyby Teatrowi Wielkiemu w Poznaniu nie udało się pozyskać Davida Pountneya. Ten wybitny reżyser brytyjski znany jest ze swej słabości do oper słowiańskich, a zwłaszcza Czecha Leoša Janáčka.

 Co David Pountney odkrył w „Wyprawach pana Broučka”

Polskie teatry przez ponad 100 lat nie były chętne, by wystawić te opowieści o panu Broučku. Na ich usprawiedliwienie dodajmy, że świat także wykazuje nader umiarkowane nimi zainteresowanie, choć sam Janáček jest obecnie bardzo modny. „Wyprawy pana Broučka” uważane są jednak za „zbyt czeskie” i rzeczywiście, potrzebują kogoś takiego jak David Pountney. On bowiem udowodnił, że mogą bawić każdego.

Czytaj więcej

Łódź teatralną stolicą Polski. Wkrótce Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych

Bohaterem tej opery jest praski kamienicznik Maciej Brouček, nader częsty gość praskich piwiarni, w których przesiaduje do późnej nocy. Kiedy opróżni zbyt wiele kufli, wydaje mu się, że rozpoczyna dziwne wędrówki. W pierwszej udaje się na Księżyc, w drugiej cofa się do roku 1420, gdy Czesi toczyli wojnę z armią Zygmunta Luksemburskiego.

Zważywszy na fakt, że libretto opery bazuje na powieściach powstałych pod koniec XIX wieku, może wydawać się ono mało atrakcyjne dla współczesnego widza. W inscenizacji Davida Pountneya „Wyprawy pana Broučka” zostały poddane jednak pewnym znaczącym zabiegom. Akcja dzieje się, co pada wyraźnie ze sceny, w roku 2024. Zachowany jednak został czeski koloryt, pomysłowe dekoracje Leslie Travers zaprojektował z rozmaitych elementów, które turystom kojarzą się z Pragą. Sam tekst zaś jest uwspółcześniony i przez to stał się aktualny.

Wszystkich zdominował jednak Karol Kozłowski postrzegany dotąd jako liryczny tenor, teraz zaś świetnie odnalazł się w komediowej roli nazbyt lubiącego piwo pana Broučka.

Seksistowskie żarty pana Broučka

Część pierwszą Janáček traktował jako satyrę na modną w początkach XX wieku art nouveau, teraz mieszkańcy Księżyca to artystyczni hochsztaplerzy, jakich dobrze znamy, wygłaszający manifesty pełne pustych słów. Ich konflikt z panem Broučkiem jest nieuchronny, bo ich rażą jego seksistowskie zachowania, on z obrzydzeniem odrzuca propozycję żywienia się korzonkami i w zamian serwuje opowieść o tym, jak robi się kiełbasę.

Czytaj więcej

Premiera „Schronu przeciwczasowego”. Teatr nie jest telenowelą

W części drugiej reżyser stonował patriotyczne treści ważne dla Janáčka i Czechów po odzyskaniu własnego państwa. W poznańskim spektaklu te przygody pana Broučka traktują przede wszystkim o tolerancji, ideologicznym przymusie i konieczności bycia bohaterem, czego tytułowy bohater za wszelką cenę pragnie uniknąć.

Liryczny tenor Karol Kozłowski pije piwo

Szalony i toczący się wartko spektakl wykreował reżyser, który jednak bardzo uważnie wsłuchał się w muzykę Leoša Janáčka. Ta zaś doprawdy jest niezwykła. Składa się z krótkich odcinków, wśród których zdarza się atrakcyjna melodia, przede wszystkim jednak wspomagają one prowadzenie dialogów, nadając akcji tempo. A przy tym mnóstwo jest w tej partyturze zaskakujących, barwnych pomysłów, które umiejętnie wydobywa dyrygentka Katarzyna Tomala-Jedynak.

Czytaj więcej

Wojna domowa króla Leara z rudą Kordelią. Z Leara w Narodowym został złoty kikut

Resztę dodaje zaś niezwykle wyrównany zestaw wykonawców, wśród których spora część musi się wcielać w różne, choć te same postaci (realne, księżycowe i historyczne). Nie sposób wymienić wszystkich, znakomicie spisują się Monika Mych-Nowicka i Rafał Żurek jako zakochani, których uczucie sprawdza się w każdych warunkach, a także Sebastian Szumski jako podlegający przemianom gospodarz piwiarni. Wszystkich zdominował jednak Karol Kozłowski postrzegany dotąd jako liryczny tenor, teraz zaś świetnie odnalazł się w komediowej roli nazbyt lubiącego piwo pana Broučka.

Nie byłoby oczywiście takiej premiery operowej, najciekawszej w obecnym sezonie w Polsce, gdyby Teatrowi Wielkiemu w Poznaniu nie udało się pozyskać Davida Pountneya. Ten wybitny reżyser brytyjski znany jest ze swej słabości do oper słowiańskich, a zwłaszcza Czecha Leoša Janáčka.

 Co David Pountney odkrył w „Wyprawach pana Broučka”

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Krystyna Janda na Woronicza w Teatrze TV
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata