Wybory parlamentarne w Indiach. Narendra Modi u progu trzeciej kadencji

Osobista popularność szefa rządu i sukcesy gospodarcze nie dają opozycji wielu szans na powrót do władzy.

Publikacja: 19.04.2024 04:30

Narendra Modi liczy, że m.in. podbój kosmosu i poprawa wizerunku kraju przyniosą mu zwycięstwo

Narendra Modi liczy, że m.in. podbój kosmosu i poprawa wizerunku kraju przyniosą mu zwycięstwo

Foto: Sajjad HUSSAIN/AFP

Wybory parlamentarne w Indiach to wydarzenie nieporównywalne do żadnej elekcji na świecie. Nie chodzi już jedynie o skalę całego przedsięwzięcia – niemal miliard uprawnionych do głosowania obywateli mogących oddać swe głosy w milionie lokali wyborczych. Mimo licznych ułomności indyjskiej demokracji oraz autorytarnych skłonności premiera obecnego rządu nie ulega wątpliwości, że Indie są nadal największą demokracją świata. Stawką obecnej elekcji jest wybór 543 miejsc w niższej izbie parlamentu Lok Sabha.

Ma w niej obecnie większość hinduistyczna i nacjonalistyczna Indyjska Partia Ludowa (Bharatiya Janata Party, BJP). Na jej czele stoi premier Narendra Modi, którego popularności przekraczającej obecnie 70 proc. oraz sprawności w rządzeniu zawdzięcza BJP całą dekadę niepodzielnej władzy.

Czytaj więcej

Cebula nadal ważna w polityce Indii

Wybory w Indiach. 4 czerwca Narendra Modi zostanie ogłoszony zwycięzcą?

Przez kilka poprzednich dziesięcioleci krajem rządził Indyjski Kongres Narodowy (INC), którego rzeczywistym liderem jest Rahul Gandhi, potomek klanu Nehru-Gandhi. Modi nazwał go kiedyś „rozpieszczonym księciem”, który nie nadaje się do polityki. Zdanie to podziela wielu obserwatorów indyjskiej sceny politycznej.

Wszystko wskazuje na to, że Modi i jego BJP okażą się zwycięzcami w chwili ogłoszenia ostatecznych wyników elekcji 4 czerwca tego roku, po 44 dniach głosowania. Trudno sobie wyobrazić, co musiałoby się wydarzyć, aby było inaczej. Gospodarcze sukcesy premiera Modiego, spektakularna misja lądownika na Księżycu, a także poprawa wizerunku Indii na arenie międzynarodowej, chociażby przez organizację szczytu G20 w Delhi, wydają się być gwarancją kolejnego zwycięstwa – mówi „Rzeczpospolitej” Pranay Sharma z anglojęzycznego magazynu „Outlook”. Indie są rzeczywiście najszybciej rosnącą gospodarką świata, notując w okresie roku, liczonym do marca 2024, 7,6-proc. wzrost PKB.

Indie już nie te same

Modi przygotowywał grunt pod oczekiwany sukces od dawna, sięgając po spektakularne programy jak np. podbój kosmosu. Kosztuje to kraj miliony w chwili, gdy ogrom pracy jest do wykonania na ziemi. Połowa obywateli Indii nadal nie ma dostępu do domowych toalet i to mimo wielkiego uruchomionego kilka lat temu programu finansowania budowy ponad stu milionów toalet. Równocześnie setki milionów najuboższych mieszkańców mogą nadal liczyć na 5 kg miesięcznie darmowego zboża. Na głosy tych ludzi liczy Modi, jak i na ich przywiązanie do hinduistycznej tradycji i religii.

Wyznawcy islamu skarżą się w wielu regionach Indii na dyskryminację ze strony władz. Zamieszki i ofiary śmiertelne nie są rzadkością.

Temu służyła podniosła uroczystość poświęcenia na początku tego roku nowej świątyni boga Ramy w Ajodhji w północnych Indiach. Powstała na miejscu zburzonego przez hinduistycznych nacjonalistów muzułmańskiego meczetu z  czasów Wielkich Mogołów. Symbolika takiego wydarzenia wywołała niepokój w liczącej 200 mln osób muzułmańskiej społeczności Indii. Wyznawcy islamu skarżą się w wielu regionach na dyskryminację ze strony władz. Zamieszki i ofiary śmiertelne nie są rzadkością. Jest obawa wprowadzenie jednolitego kodeksu prawa cywilnego zamiast dwu odmiennych regulacji dla muzułmanów i hindusów.

Czytaj więcej

Walka o szafranowy elektorat

Ideologia BJP jest mocno zbliżona do teorii szowinistycznej paramilitarnej Narodowej Organizacji Ochotników (Rashtriya Swayamsevak Sangh, RSS), wczesnego członkostwa, której nie ukrywał nigdy premier Modi. RSS dąży do marginalizacji mniejszości w celu celu budowy hinduskiego narodu i państwa (Hindu Rashtra) w państwie o wywodzącej się z sanskrytu nazwie Bharat. Modi zamierza w trzeciej kadencji wprowadzić ją jako oficjalną nazwę kraju zamiast nazwy Indie kojarzonej z okresem brytyjskim.

Nieczysta gra

Obóz polityczny premiera Modiego skupia ponad 30 ugrupowań pod przywództwem BJP. Całość nazywa się Narodowym Sojuszem Demokratycznym (NDA). Obóz ten jednoczy ideologia hindutva, obejmująca kulturowe uzasadnienie hinduskiego nacjonalizmu.

Są przesłanki, by twierdzić, że BJP narusza standardy demokratyczne, inicjując aresztowania czy zarzuty o korupcję lub zniesławienie.

Thorsten Wojczewski

Opozycja tworzy strukturę 26 ugrupowań pod akronimem I.N.D.I.A (Indyjski Narodowy Włączający Sojusz na rzecz Rozwoju), pod przywództwem Indyjskiego Kongresu Narodowego (INC). Faktyczny lider tego sojuszu Rahul Gandhi przemierzył w ramach kampanii wyborczej w sporej części pieszo, kraj z południa na północ, z zachodu na wschód. Ogromny wysiłek, który może przynieść jednak dość skromne rezultaty. Poszukiwał głosów w elektoracie najbiedniejszych obywateli, dalitów, czyli członków najniższych kast, oraz milionów znajdujących się poza systemem kastowym nazywanych dawniej niedotykalnymi. Brak krajowych statystyk na temat liczebności tej grupy społecznej. Jedynie w 130-mln stanie Bihar dalici stanowią 84 proc. ludności, jednak mają ustawowo zapewnione jedynie 50 proc. miejsc w administracji i szkolnictwie.

Czytaj więcej

Indie: Pociąg jechał przez ponad 70 km bez maszynisty. Pędził 100 km/h

Opozycja grzmi, że z powodów politycznych aresztowano pod zarzutem korupcji kilku jej ważnych polityków, w tym premiera rządu regionalnego stołecznego Delhi Arvinda Kejrivala, którego partia jest częścią I.N.D.I.A. Zamrożono także konta Kongresu, pozbawiając partię Gandhiego środków na kampanię.

– Są przesłanki, by twierdzić, że BJP narusza standardy demokratyczne, inicjując aresztowania czy zarzuty o korupcję lub zniesławienie. W ubiegłym roku Rahul Gandhi został skazany na dwa lata więzienia za zniesławienie w związku z rzekomym znieważeniem premiera Narendry Modiego. Indyjski Sąd Najwyższy ostatecznie zawiesił wyrok. Wyglądało to na proces na tle politycznym – mówi „Rzeczpospolitej” Thorsten Wojczewski z uniwersytetu w Coventry, autor licznych książek i opracowań o współczesnych Indiach.

Wybory parlamentarne w Indiach to wydarzenie nieporównywalne do żadnej elekcji na świecie. Nie chodzi już jedynie o skalę całego przedsięwzięcia – niemal miliard uprawnionych do głosowania obywateli mogących oddać swe głosy w milionie lokali wyborczych. Mimo licznych ułomności indyjskiej demokracji oraz autorytarnych skłonności premiera obecnego rządu nie ulega wątpliwości, że Indie są nadal największą demokracją świata. Stawką obecnej elekcji jest wybór 543 miejsc w niższej izbie parlamentu Lok Sabha.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Charles Michel wyjaśnia dlaczego UE musi się rozszerzać
Polityka
Gruzińska policja brutalnie tłumi protesty. Parlament popiera „prawo rosyjskie”
Polityka
Nowy serbski wicepremier objęty sankcjami USA. „Schodzimy z europejskiej ścieżki”
Polityka
Plany Trumpa na drugą kadencję: Zemsta na Bidenie, monitoring ciąż, masowe deportacje
Polityka
W Rosji wszystko będzie karalne. Nawet przynależność do nieistniejących organizacji
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił