Troska Trybunału Konstytucyjnego o niezależność banku centralnego i stabilność pieniądza doprawdy wzrusza. W czwartek Trybunał, i to w składzie bez dublerów, uznał na wniosek grupy posłów PiS, że procedura stawiania prezesa Narodowego Banku Polskiego przed Trybunałem Stanu jest niezgodna z konstytucyjnymi i unijnymi gwarancjami dotyczącymi niezależności banku centralnego i jego prezesa.
Sędzia Krystyna Pawłowicz twierdziła wręcz, że do takiego wniosku powinna być potrzebna większość trzech piątych głosów – taka jak wobec prezydenta i członków rządu. A jeden z sędziów dodał nawet, że ta niezależność to taka wartość, że prezesa NBP w ogóle nie można stawiać przed politycznym organem, jakim jest Trybunał Stanu. Paradnie brzmią takie słowa w ustach członka Trybunału Konstytucyjnego, któremu nic nie przeszkadzało wcześniej wydawać orzeczeń o poważnych skutkach dla budżetu państwa.