Witold M. Orłowski: Zabawy danymi

Bardzo popieram zabawy liczbami, bo dostarczają dobrej i pouczającej rozrywki. Szczególnie ciekawej rozrywki dostarczają zabawy danymi statystycznymi.

Publikacja: 22.02.2024 03:00

Tabliczka na budynku Głównego Urzędu Statystycznego

Tabliczka na budynku Głównego Urzędu Statystycznego

Foto: PAP/Rafał Guz

W jakim stanie jest polska gospodarka? Naiwny człowiek powie, że wystarczy sięgnąć po dane statystyczne. Wejdźmy na stronę internetową GUS i dowiemy się wszystkiego – o ile procent wzrósł PKB, jak zmieniła się produkcja przemysłowa, w jakim tempie wzrastały ceny różnych produktów, jak szybko rosły płace. I już wszystko wiemy.

Niekoniecznie. Nie chcę tu robić z interpretacji danych statystycznych jakiejś magicznej wiedzy, ale naprawdę nie zawsze pokazują one to, co się na pierwszy rzut oka wydaje. I to wcale nie dlatego, żeby ktoś przy nich manipulował.

Oczywiście manipulacje danymi też się w historii zdarzały. Winston Churchill powiedział kiedyś, że „jedyne dane, którym można wierzyć, to te, które samemu się sfałszowało”. Mówił jednak o czasach wojennych, kiedy dane miały odgrywać rolę propagandową (w czasie bitwy o Anglię w brytyjskich informacjach niemal dwukrotnie zawyżano poziom strat zadanych Luftwaffe). W czasach pokojowych też się jednak różne cuda zdarzały. Celowały w tym władze komunistyczne, choć nie zawsze posługiwały się ordynarnymi oszustwami. Objętość rumuńskiego rocznika statystycznego spadła w ciągu lat 80. z niemal 1000 do niecałych 100 stron, bo czytelnikom zaoszczędzono konieczności czytania informacji, które mogłyby ich zasmucić. Komunizm upadł, ale pewne zwyczaje pozostały. Legendarne stały się dane opublikowane kiedyś przez statystykę białoruską, zgodnie z którymi pogłowie kur w kraju gwałtownie spadło. Na szczęście kilka stron dalej czytelnik mógł znaleźć pokrzepiającą informację o imponującym wzroście białoruskiej produkcji jajek.

Problem z interpretacją danych nie dotyczy jednak zazwyczaj świadomych oszustw lub przemilczeń, ale tego, że dane nie zawsze pokazują całą prawdę. Polski PKB w latach 2021–2022 silnie wzrósł, czym rząd nie omieszkał się bardzo chwalić. Problem leży jednak w tym, że za ogromną część tego wzrostu odpowiadało zwiększenie się zapasów w firmach, związane z obawami o ciągłość dostaw i wzrost cen. W roku 2023 mieliśmy za to wzrost niewiele przekraczający zero. Ale sytuacja wygląda nieco lepiej, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że wpłynął na to z kolei ogromny spadek zapasów, których nie trzeba już trzymać tyle co kiedyś.

Równie mylące są dane na temat inflacji. W styczniu inflacja spadła do 3,9 proc., co wydaje się sugerować ogromny sukces NBP i przyznawać absolutną rację jego prezesowi twierdzącemu, że inflacja zmierza szybko do celu i już wkrótce spadnie w okolice 3 proc. Ale niestety GUS nie uwzględnia w swojej informacji ani tego, że na wskaźnik oddziałuje zamrożenie cen energii, ani tego, że mamy nadal obniżony VAT na żywność. Choć styczniowa inflacja jest wyliczona poprawnie z arytmetycznego punktu widzenia, a nawet wiadomo, że jeszcze przez pewien czas może spadać, to nieuchronnie wzrośnie co najmniej o 2 proc. po eliminacji sztucznie obniżających ją „tarcz” (ekonomiści mówią w takiej sytuacji, że mamy do czynienia z „inflacją zawieszoną”, która prędzej czy później się zrealizuje). Lepiej o perspektywach spadku cen w Polsce mówi to, że płace nominalne rosną w tempie przekraczającym 12 proc., co musi się przełożyć na dalszy silny wzrost cen usług.

No cóż, nie taki diabeł straszny ani nie taki anioł piękny, jak obu dane statystyczne malują.

W jakim stanie jest polska gospodarka? Naiwny człowiek powie, że wystarczy sięgnąć po dane statystyczne. Wejdźmy na stronę internetową GUS i dowiemy się wszystkiego – o ile procent wzrósł PKB, jak zmieniła się produkcja przemysłowa, w jakim tempie wzrastały ceny różnych produktów, jak szybko rosły płace. I już wszystko wiemy.

Niekoniecznie. Nie chcę tu robić z interpretacji danych statystycznych jakiejś magicznej wiedzy, ale naprawdę nie zawsze pokazują one to, co się na pierwszy rzut oka wydaje. I to wcale nie dlatego, żeby ktoś przy nich manipulował.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację