Na tropie pieszczocha salonu

„Noblista” Marcina Wolskiego składa się z wybornej przystawki, wyśmienitej zupy i znakomicie przyrządzonego dania głównego. Literacki kuchmistrz przesadził tylko nieco z deserem – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Aktualizacja: 26.05.2008 03:33 Publikacja: 26.05.2008 03:32

Na tropie pieszczocha salonu

Foto: Rzeczpospolita

Najnowsza powieść Marcina Wolskiego potwierdza obiegową prawdę, że najlepszą reklamę książce robi propaganda... szeptana. Wystarczyły pogłoski, że postacią, którą skrywa tytułowy kryptonim, miał być Andrzej Szczypiorski (w innej wersji: Ryszard Kapuściński), a „Noblista” znalazł się na liście bestsellerów. Co prawda złośliwi powiadają, że ten sukces handlowy zawdzięcza pisarz pracownikom Kancelarii Prezydenta, którzy dostali polecenie służbowe nabycia powieści. Jak wiadomo, Lech Kaczyński zaszczycił swą obecnością warszawską promocję „Noblisty”, co samo w sobie było nie lada wydarzeniem.

Niezależnie od wszystkich okoliczności pozaliterackich – rodem, nie ukrywam, z magla – Marcin Wolski napisał bardzo dobrą, współczesną powieść sensacyjno-polityczną. Autor „Alterlandu” rozpisał się zresztą ostatnio niebywale i po „Nieprawym łożu” (po drodze był jeszcze „Klucz do apokalipsy”) zaserwował czytelnikom kolejną smakowitą potrawę.

Tyle że o ile przystawka jest tu wyborna, zupa wyśmienita, a główne danie przyrządzone znakomicie, literacki kuchmistrz przesadził z deserem. Im bliżej bowiem finału, tym akcja niebezpiecznie stacza się w rejony, powiedziałbym, nazbyt fikcyjne. Emerytki Służby Bezpieczeństwa w rolach superagentek wydają się bowiem groteskowe, a próba otrucia przez noblistę za jednym zamachem Angeli Merkel i braci Kaczyńskich... nadto śmiała.

Od razu też trzeba powiedzieć: doszukiwanie się w poszczególnych bohaterach powieści Wolskiego realnych osób mija się z celem. Oczywiście, prowadzący narrację w „Nobliście” historyk Wiktor Leśniewski łudząco przypomina autora, gdyby nie to, że jest od niego o niemało wiosen młodszy. W epizodach rozpoznamy też mniej lub bardziej znanych ludzi ze środowiska pisarskiego i dziennikarskiego.

Ale nie one są w tej książce najważniejsze, podobnie jak sprawy z pierwszych stron gazet, które przedostały się do „Noblisty”, wzmacniając aktualność powieści. Tak jest między innymi z wątkiem Schenków, makabrycznych preparatorów zwłok, z podpaleniem mieszkania, dialogiem polsko-niemieckim i trudnościami występującymi na jego drodze czy odniesieniami do zabójstwa Stanisława Pyjasa.

Naprawdę ważną postacią jest tytułowy noblista, dodajmy od razu, na szczęście niedoszły. Kim jest Henryk Barski, powszechnie znany ulubieniec mediów, faworyt „Gazety Wyborczej”, Dżentelmen Roku i Europejczyk Dekady? Niezależnym twórcą i autorytetem moralnym czy współpracownikiem organów bezpieczeństwa, donosicielem, zwykłą wtyką?

Z całą pewnością asumpt do napisania „Noblisty” dały takie sprawy, jak żony Pawła Jasienicy, Kazimierza Koźniewskiego, Andrzeja Szczypiorskiego, Andrzeja Kuśniewicza, Wacława Sadkowskiego i wielu innych. W dobie PRL środowisko pisarskie należało do najbardziej niepokornych i z tej racji bezpieka interesowała się nim wyjątkowo.

Wolski napisał bardzo dobrą, współczesną powieść sensacyjno-polityczną

Także historia literatury przynosi wiele faktów tyczących się współdziałania nawet bardzo wybitnych twórców z wywiadem, służbami specjalnymi czy bezpieczeństwem. Od razu przychodzą na myśl – niezależnie od stopnia udowodnionej winy – Józef Ignacy Kraszewski, Stanisław Brzozowski, a na upartego i Adam Mickiewicz.

Bohater czy raczej antybohater „Noblisty”, dokonując wiwisekcji na swojej osobie, próbuje się usprawiedliwić właśnie literacką predylekcją do pisania niewyłącznie opowiadań i wierszy. „Podobno pierwszym napisanym przez człowieka tekstem był rachunek” – usiłuje dowcipkować. „Ja sądzę, że drugim był donos! Dopiero trzecim, chciałbym wierzyć, wyznanie miłosne. Najlepszą poczytnością cieszą się donosy na siebie, tyle że jedni opisują w swych bohaterach siebie takimi, jakimi chcieliby się widzieć, a drudzy wyrzucają to, czego w sobie nienawidzą. Czy Dostojewski to Raskolnikow, a Nabokow – Humbert deprawujący Lolitę? Kim był, a kim chciał być Sienkiewicz – Petroniuszem czy Zagłobą? Nie ma czasu, by to ustalić. Nie ma!”.

Tego czasu nie miał powieściowy Barski, wystarczy go czytelnikowi, który postępowanie tego pieszczocha salonu ocenić musi jednoznacznie negatywnie. Bo też – jak się okaże – jego postępowanie przynosiło ogromne szkody, szła za nim krzywda ludzka, a nawet zbrodnia. „Zło jest jak narkotyk” – filozofuje Barski – i co do tego zgadzamy się z nim. „Przeważnie zaczyna się od małych dawek, drobnych kompromisów, potem większych i większych, poczucie bezkarności rozzuchwala”.

Poza tym zło bywa powabne, „zwłaszcza gdy daje przewagę nad innymi ludźmi, poczucie przynależności do wyższego kręgu wtajemniczenia. Z czasem kończą się wątpliwości, zanika strach. Tylko niekiedy zbudzeni nagle w środku nocy, poszukując własnego pulsu, przypominamy sobie, że istnieje śmierć. Miara wszech rzeczy. Ale wtedy pocieszamy się, że wraz z nią nie ma nic, ani sądu, ani kary, ani bólu”.

Otóż, odnoszę wrażenie, że Marcinowi Wolskiemu poza tym, by napisać ciekawą książkę, chodziło o to, by jednak jakiś osąd dla tych, którzy siali zło, miał miejsce. Choćby tylko na kartach tej powieści.

Najnowsza powieść Marcina Wolskiego potwierdza obiegową prawdę, że najlepszą reklamę książce robi propaganda... szeptana. Wystarczyły pogłoski, że postacią, którą skrywa tytułowy kryptonim, miał być Andrzej Szczypiorski (w innej wersji: Ryszard Kapuściński), a „Noblista” znalazł się na liście bestsellerów. Co prawda złośliwi powiadają, że ten sukces handlowy zawdzięcza pisarz pracownikom Kancelarii Prezydenta, którzy dostali polecenie służbowe nabycia powieści. Jak wiadomo, Lech Kaczyński zaszczycił swą obecnością warszawską promocję „Noblisty”, co samo w sobie było nie lada wydarzeniem.

Pozostało 88% artykułu
Czym jeździć
Nowa Skoda Kodiaq. Liczą się konie mechaniczne czy design?
Tu i Teraz
Nowa Skoda Superb. Komfort w parze z technologią
Literatura
„Sprawa Wagera” Davida Granna. Kanibale byli i są wśród nas
Literatura
Masłowska i ludzie bezradni. "Magiczna rana", ciąg dalszy polskiego chaosu i miraży
Literatura
Dorota Masłowska ma dokonać przełomu