W ankiecie uczestniczyło 1300 członków kierownictw grup przemysłowych osiągających obroty ponad miliard dolarów rocznie z Niemiec, Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Holandii, Szwecji, Danii, Finlandii, Norwegii oraz USA. - Zaskoczyły nas rozmiary zjawiska relokalizacji - powiedział agencji AFP Etienne Grass, dyrektor Capgemini Invent, francuskiej filii tej firmy doradczej, jeden z autorów opracowania. - Są naprawdę bardzo duże - dodał.

Z ankiety wynika, że łączna wysokość inwestycji przewidzianych przez firmy z 13 segmentów przemysłu w 11 badanych krajach, aby zwiększyć moce produkcyjne u siebie albo w sąsiednim kraju (tzw. near-shoring) skoczyła do 3,4 bln dolarów w ciągu 3 lat (luty 2024-luty 2027) z 2,4 bln osiągniętych w poprzednim okresie od styczna 2021 do stycznia 2024 roku. Te inwestycje stanowiły 8,7 proc. ich obrotów.

70 proc. ankietowanych podało, że trzema najważniejszymi powodami przenoszenia produkcji było szukanie odporniejszych łańcuchów dostaw w reakcji na zakłócenia w transporcie i niedobory materiałów potrzebnych do produkcji w okresie kryzysu sanitarnego. Napięcia geopolityczne (Ukraina, Bliski Wschód) wymieniło 63 proc. respondentów, zaś chęć zmniejszenia emisji dwutlenku węgła i szerzej gazów cieplarnianych 55 proc. Niecała połowa szefów (49 proc.) podała, że do przeprowadzki skłoniły ich zachęty finansowe i polityka ponownego uprzemysłowienia prowadzona przez władze ich krajów.

Zmiana miejsca produkcji na terenie Niemiec dotyczy zainwestowania 673 mld dolarów, równowartość 20 proc. PKB, we Francji 340 mld (13 proc.) na ok. 20 nowych projektów, w tym kilku związanych ze zwiększeniem produkcji amunicji dużego kalibru, a w USA 1400 mld (5 proc.) - odnotował dziennik „La Tribune”.