Nie, nie chodzi mi nawet o bluzgi w rodzaju użytego przez Leszka Millera „Goebbelsa” - takimi wypowiedziami uczestnik debaty publicznej wystawia świadectwo sobie samemu, a nie tym, o których się wypowiada. Chodzi o to, że zaprzeczenia, jakoby Jaruzelski nie był karierowiczem, lokajem sowietów, tchórzem i krętaczem, w ich akurat ustach są bardzo ryzykowne. Istnieje bowiem świadectwo, o którym najwyraźniej zapomnieli, i plując teraz na Brauna i Kaczmarka, powtarzając jak mantrę brednie o ich rzekomych kłamstwach, a zwłaszcza mnożąc bluzgi, podkładają się pięknie do bicia.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/02/06/subotnik-ziemkiewicza-bo-wam-sie-gierek-przysni/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Tak się bowiem składa, że portret ich idola w każdym calu zbieżny z filmem Brauna i Kaczmarka, przedstawił już wiele lat temu świadek przez autorów filmu nie przywoływany, ale taki, jakiego panowie Wenderlich, Napieralski czy Iwiński dyskredytować się nie odważą. A mianowicie Edward Gierek. Jego wywiad-rzeka „Przerwana Dekada”, w dużej części poświęcony jest właśnie Jaruzelskiemu. Operując różnymi przykładami maluje go Gierek jako indywiduum wyjątkowo nikczemne. Intryganta, cały czas podkładającego innym świnie, aby tylko wspiąć się wyżej; lizusa, płaszczącego się przed silniejszymi, zwłaszcza przed sowieckimi generałami i gensekiem, a za to bezwzględnie niszczącego pokonanych w wewnątrzpartyjnej walce; kłamcę, no i jeszcze na dodatek tępego trepa, który zrujnował peerel, bo chciał rozwiązywać problemy gospodarcze narzuceniem wojskowego drylu.
„Przerwanej Dekady” sprzedało się u zarania III RP kilkaset tysięcy egzemplarzy. Zobaczcie Państwo, może jest jeszcze u was na pawlaczu któryś z nich. Sprawdźcie, bo nie przesadzam. Oskarżycielska pasja Gierka nie jest tu bynajmniej wymierzona przeciwko „Solidarności” (o której wypowiada się bardzo życzliwie), ale właśnie przeciwko Jaruzelskiemu i innym towarzyszom z jego ekipy.
Oczywiście, niezawodny redaktor Żakowski dokonałby tu błyskawicznej lustracji nieżyjącego już świadka (a tak się kiedyś „lustrowaniem” całe to towarzystwo brzydziło! ? no ale wiadomo, jak Kali komu wziąć krowy...) i z właściwą sobie przenikliwością odkryłby, że był on kiedyś członkiem PZPR, i to nawet jej I sekretarzem. Ba, że z sekretarzowania został wyzuty przy dużym udziale właśnie Jaruzelskiego. On też wyrzucił go potem z partii, wtrącił bez wyroku do więzienia zwanego „internowaniem”, montował mu nawet pokazowy proces, a gdy ten nie wypalił, pozbawił go emerytury przez co ? cóż za chichot historii! ? na starość miał Gierek żyć tylko dzięki kapitalistom, u których przez parę lat kopał za młodu węgiel (chyba zresztą mało wydajnie, skoro była to tylko przykrywka dla pracy w Kominternie). Można więc użyć argumentu, że Gierek nie ma moralnego prawa swego następcy krytykować, i że źle o nim mówi po prostu z zemsty.