Jak wyjaśnił Politowicz, z jednej strony aptekarze są tymi uchwałami zmuszani do bezsensownej, niepotrzebnej pracy, ale z drugiej - samorządy nie mają wyjścia i muszą podejmować takie uchwały na podstawie art. 94 ust. 2-3 prawa farmaceutycznego. Za organizację pracy aptek odpowiada bowiem rada powiatu, która ustala, jak pracują apteki, w jakich godzinach. Problem dotyczy małych miejscowości, w których apteki osiągają w nocy znikomy, a często zerowy obrót.
Zobacz temat: Leki
- Mówiąc szczerze do takich aptek przychodzą tylko ci, którzy w nocy chcą kupić prezerwatywy, kubki na mocz, test ciążowy. To jest asortyment, który nie wymaga dyżuru magistra farmacji, bo nie są to produkty ratujące życie. Przedstawiciele powiatów, którzy są reprezentantami pacjentów, mówią jednak: a co jeśli nagle w nocy coś poważnego się komuś przytrafi? Odpowiadamy: jeśli to coś poważnego, to przecież nikt rozsądny nie idzie do apteki po tabletkę przeciwbólową, lecz wzywa pogotowie. A jakich to leków ratujących życie nie ma na pogotowiu, a są w aptece dyżurnej? Pacjenci chcieliby oczywiście apteki czynnej całą dobę. Ale ja też mogę powiedzieć, że chciałbym darmowej taksówki 24 godziny na dobę. To jest utopia - twierdzi ekspert.
Dodał, że za dyżury aptek nikt nie płaci - ani ministerstwo, ani samorząd terytorialny. Tymczasem koszty całodobowego dyżuru są olbrzymie, bo prawo farmaceutyczne nie przewiduje możliwości samodzielnego pełnienia dyżuru przez technika farmacji. Na każdym dyżurze musi być magister farmacji.
Czytaj też: Apteki muszą dyżurować bez przerwy