Polski rynek listów zastawnych urośnie

Widzimy duży popyt wśród inwestorów na tego typu instrumenty – mówi prezes PKO Banku Hipotecznego Rafał Kozłowski.

Publikacja: 07.11.2016 18:43

Rafał Kozłowski.

Rafał Kozłowski.

Foto: materiały prasowe

W tym roku PKO BH wyemitował już dwie serie listów zastawnych w złotych (po 500 mln zł) i jedną w euro (500 mln euro). Czy w tym roku bank planuje jeszcze wyjść na rynek?

Listy zastawne mają stanowić główne źródło długoterminowego finansowania udzielanych przez Grupę PKO kredytów zabezpieczonych nieruchomościami. Konsekwencją tego są ich regularne emisje zarówno na rynku polskim, jak i na rynku zagranicznym. Kolejne transakcje, z którymi możemy pojawić się na rynku, to może być bardzo nieodległa przyszłość. Zależy to jednak od warunków rynkowych.

Czy popyt na listy zastawne w Polsce jest odpowiednio duży?

W Polsce jest spory popyt na tego typu instrumenty. W samym II kwartale 2016 roku nabywcę znalazły polskie listy zastawne za 1,15 mld zł i był to najlepszy kwartał w historii. Z naszej kwietniowej emisji o wartości 500 mln zł, w ręce inwestorów krajowych trafiło aż 95 proc. oferty, zaś z drugiej, o identycznej wartości, było to 75 proc. Widzimy też spore zainteresowanie ze strony inwestorów europejskich. Nasza czerwcowa emisja, mimo że w złotych i o zmiennym oprocentowaniu, w 25 proc. trafiła do inwestorów zagranicznych. Z kolei październikowa emisja w euro o wartości 500 mln euro i stałym oprocentowaniu znalazła swoich nabywców prawie wyłącznie za granicą.

Z czego wynika to zainteresowanie?

Inwestorzy zagraniczni poszukują bezpiecznych instrumentów i cenią wciąż wyraźnie dodatnie rentowności, które oferują polscy emitenci.Stopy procentowe są wciąż dodatnie. Zupełnie inaczej niż w strefie euro, gdzie stopy banku centralnego są ujemne, a rentowności papierów dłużnych w najlepszym razie oscylują wokół zera. Z drugiej strony listy zastawne oferowane przez emitentów ze strefy euro podlegają programowi luzowania ilościowego i skupu przez Europejski Bank Centralny. Przez prawie dwa lata od jego wdrożenia, EBC skupił z rynku listy zastawne o wartości ponad 200 mld euro. Odbiło się to na wzroście ich cen, spadku rentowności i wypychaniu prywatnych inwestorów z rynku. To dlatego inwestorzy zagraniczni poszukują papierów dłużnych spoza strefy euro. Widać to zwłaszcza po wzroście emisji z takich krajów jak Kanada, Australia, Nowa Zelandia, czy nawet Singapur, Korea Południowa i Turcja. Teraz do tego grona – za sprawą emisji listów zastawnych PKO Banku Hipotecznego – dołączyła Polska. Członek Unii Europejskiej ale spoza strefy euro.

Wspomniał pan, że jednym z warunków przy podejmowaniu decyzji o plasowaniu kolejnych ofert będą warunki na rynku polskim. Czy jest miejsce nawet na wartą ok. 2 mld zł emisję PKO BH w ciągu kolejnego roku?

Jeżeli tylko okaże się, że będziemy mieli możliwość uplasowania listów zastawnych w Polsce, to przeprowadzimy emisję w naszym kraju. Prawdopodobnie taką ofertę trzeba byłoby jednak podzielić na mniejsze transze, pewnie po ok. 500 mln złotych każda. Tym bardziej, że poważnie myślimy o emisji listów zastawnych w złotych ze stałym oprocentowaniem, a te wciąż w Polsce są tylko niszowe i nadal wymagają bardzo solidnej komunikacji z inwestorami.

Co to za inwestorzy?

Są to przede wszystkim towarzystwa ubezpieczeniowe. One potrzebują stałokuponowych instrumentów do zarządzania swoimi aktywami. Jesteśmy w trakcie wstępnych rozmów i wydaje się, że ich zainteresowanie listami zastawnymi o stałym oprocentowaniu może być niemałe. Być może nawet na poziomie kilku miliardów złotych. Do ubezpieczycieli dołączą zapewne niektóre polskie fundusze inwestycyjne i fundusze emerytalne, choć dotychczas inwestowały one swoje środki głównie w listy zastawne o zmiennym oprocentowaniu.

Z kolei dla zarządzających aktywami polskich banków, listy zastawne - co do zasady - wydają się być „zbyt bezpieczne", a w konsekwencji zbyt mało rentowne. Barierą okazuje się podatek bankowy, którym są objęte. To dlatego banki wolą inwestować w obligacje skarbowe czy obligacje Europejskiego Banku Inwestycyjnego, które z podatku bankowego są zwolnione. Jeśli nie będzie zmian w konstrukcji podatku, to udział polskich banków w nabywaniu listów zastawnych będzie symboliczny. Nawet pomimo tego, że listy zastawne są uznawane za jedne z najbardziej płynnych aktywów w rozumieniu bankowych norm płynnościowych.

Jaki jest wasz główny cel emisji listów zastawnych?

Przede wszystkim dalsza poprawa jakości finansowania w Grupie PKO Banku Polskiego. Chodzi o to by kilkunasto- i kilkudziesięcioletnie kredyty mieszkaniowe finansować coraz dłuższymi zobowiązaniami. Listy zastawne finansują w Polsce tylko ok. 2,0 proc. kredytów mieszkaniowych. W pozostałej części finansowane są one środkami na rachunkach bieżących oraz depozytami jedno-, trzy-, sześciomiesięcznymi. Tymczasem dobra praktyka europejska to udział listów zastawnych w finansowaniu takich kredytów na poziomie co najmniej 25 proc. Dojście do tego poziomu w Polsce jest możliwe - potrzeba nam 25 mld euro, co jest - co do zasady - niewielką wartością w odniesieniu do europejskiego rynku listów zastawnych wartego 2,5 bln euro.

Jak obecnie kształtuje się oprocentowanie w ofertach listów zastawnych?

Październikowa emisja listów zastawnych PKO Banku Hipotecznego została uplasowana z rentownością tylko o 0,03p.p. wyższą od rentowności polskiego długu skarbowego. Ich notowania na rynku wtórnym są zbliżone do kwotowań dla polskich papierów skarbowych. Listy zastawne - co do zasady - są wyceniane podobnie jak dług skarbowy. Z drugiej strony rating listu zastawnego, głównie dzięki wbudowanej w niego zasadzie zabezpieczenia na puli bezpiecznych wierzytelności hipotecznych, jest nierzadko wyższy od ratingu kraju, z którego wywodzi się ich emitent. To dlatego w przypadku emisji z południa Europy listy zastawne są emitowane z rentownościami niższymi niż obligacje skarbowe rządów Hiszpanii, Włoch, czy Portugalii.

Planujecie wyjście do inwestorów detalicznych z listami zastawnymi?

Inwestorzy detaliczni już obecnie mogą kupować nasze papiery na Catalyst. Zdajemy sobie sprawę, że barierą jest ich wysoki nominał, czyli 500 tys. zł. Dlatego poważanie zastanawiamy się nad jego zmniejszeniem w kolejnych ofertach do nawet 1 000 złotych. Uwzględniamy przy tym i to, że aktywny udział inwestorów detalicznych w rynku wtórnym listów zastawnych powinien skutkować zwiększeniem płynności tych instrumentów. Z drugiej strony marzymy o takim mechanizmie, w którym klient detaliczny kupuje list zastawny na giełdzie i oferuje jego wykup bankowi, który go wyemitował, w celu przedpłaty swojego kredytu mieszkaniowego. To, funkcjonujące już w Danii rozwiązanie, dobrze sprawdza się w przypadku listów zastawnych i kredytów o stałym oprocentowaniu. W razie wzrostu stóp procentowych wartość rynkowa listu zastawnego o stałym kuponie maleje. W efekcie klient może nabyć list zastawny z dyskontem, czyli poniżej jego nominalnej wartości. Przykładowo list zastawny o wartości nominalnej wynoszącej 1 000 zł klient mógłby nabyć za dajmy na to 900 zł. Ten list klient mógłby następnie odsprzedać bankowi w celu przedpłaty kredytu. Saldo takiego kredytu zmniejszyłoby się wówczas o 1 000 zł. Klient nie ponosiłby wówczas żadnych kosztów prowizji za wcześniejszą spłatę kredytu, a dodatkowo zarobiły kwotę różnicy między wartością nominalną listu zastawnego a jego wartością rynkową. Dla banku efekt netto takiej operacji byłby neutralny. Należność z tytułu kredytu w kwocie 1 000 zł zmniejszyłaby się równolegle ze zmniejszeniem jego zobowiązań z tytułu listu zastawnego.

A co w przypadku spadku stóp procentowych np. do 2 proc. i kliencie mającym kredyt na stałą stopę w wysokości 5 proc.?

Mechanizm ten działałby również przy spadku stóp procentowych. Wówczas jednak wartość takiego listu zastawnego na giełdzie byłaby wyższa od jego wartości nominalnej. Ich różnica stanowiłaby w takiej sytuacji dodatkowy koszt klienta przy przedpłacie kredytu o stałym oprocentowaniu.

Jakie korzyści niesie rozwój rynku listów zastawnych w Polsce? Jak go pobudzić?

Listy zastawne przede wszystkim poprawiają dopasowanie terminowe aktywów i zobowiązań banków, a w konsekwencji ograniczają ryzyko płynności sektora bankowego. Listy zastawne umożliwiają też bankom oferowanie kredytów mieszkaniowych o wydłużonym okresie stałego oprocentowania. To również zwiększa bezpieczeństwo całego systemu finansowego. Mija pierwszy rok od wprowadzenia zmian w regulacjach prawnych dotyczących listów zastawnych i banków hipotecznych. Wszystko wskazuje na to, że w ciągu tego roku wartość polskiego rynku listów zastawnych ulegnie podwojeniu. By dalej go pobudzać można rozważyć przede wszystkim zrównanie listów zastawnych z obligacjami skarbowymi i obligacjami Europejskiego Banku Inwestycyjnego w zakresie podatku bankowego. Warto uregulować też kwestię oferowania kredytów mieszkaniowych o wydłużonym okresie stałego oprocentowania z możliwością ich przedpłat listami zastawnymi.

CV

Rafał Kozłowski związany jest z PKO BP od 2012 r. Prezesem PKO BH jest od powstania tego banku w 2014 r. Z branżą bankową związany od 1995 r. Jest absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie (metody ilościowe i systemy informacyjne) oraz Uniwersytetu Warszawskiego i University of Illinois, gdzie w 2008 r. ukończył studia MBA.

W tym roku PKO BH wyemitował już dwie serie listów zastawnych w złotych (po 500 mln zł) i jedną w euro (500 mln euro). Czy w tym roku bank planuje jeszcze wyjść na rynek?

Listy zastawne mają stanowić główne źródło długoterminowego finansowania udzielanych przez Grupę PKO kredytów zabezpieczonych nieruchomościami. Konsekwencją tego są ich regularne emisje zarówno na rynku polskim, jak i na rynku zagranicznym. Kolejne transakcje, z którymi możemy pojawić się na rynku, to może być bardzo nieodległa przyszłość. Zależy to jednak od warunków rynkowych.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10