Rz: W ostatnich latach na Zachodzie trwa renesans rzemiosła, w tym rękodzieła. W Polsce rynek również chyba bardziej sprzyja rzemiosłu?
Jerzy Bartnik: Rękodzieło to specyficzna, bardzo niszowa część rzemiosła. Tak naprawdę rzemiosło w Polsce to przede wszystkim sektor budowlany, w tym różnego rodzaju instalacje, podwykonawstwo u deweloperów. I potężny sektor spożywczy: od piekarzy, cukierników po wędliniarzy. Rzemieślnicy produkują więcej wędlin niż największe zakłady mięsne.
A szewc, krawiec?
Te zawody funkcjonują jako rzemiosło w potocznej opinii, ale to rynkowa nisza. Nawet jeśli szewstwo, zwłaszcza ortopedyczne, nieźle prosperuje i widać renesans krawiectwa, ograniczany jednak przez brak uczniów. Około 40 proc. polskiego rzemiosła stanowi budownictwo, jest też spora grupa zawodów metalowych, które wykorzystują nowe technologie.
W czasach PRL rzemieślnicy borykali się z negatywnym wizerunkiem prywaciarza, a po 1989 r. wielu przegrało z tanim importem. Co dzisiaj gnębi rzemiosło?