Okrętowałem się na pokład Ministerstwa Cyfryzacji (MC) na wyprawę, która miała trwać 13 miesięcy – do końca 2016 r. Mój angaż przewidywał przeprowadzenie drugiego konkursu 1. osi programu operacyjnego „Polska cyfrowa" (POPC). Przedłużyłem go o trzy miesiące. Jesteśmy w ważnym momencie, bo udało się nam precyzyjnie opisać rzeczywistość, postawić diagnozę, że problem wykluczenia cyfrowego dotyczy 19,5 tys. szkół, znaleźć operatorów, którzy deklarują, że podłączą dużą część szkół z własnych środków, i zbić argumenty Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej (KIKE), która uważała, że na podłączenie szkół światłowodem trzeba wydać 4 mld zł ze środków publicznych. Musieliśmy się zderzyć jako administracja z ludźmi, którzy tworzyli często swoje biznesy przy wykorzystaniu dotacji unijnych na podłączanie gospodarstw domowych, a którzy wyciągnęli przeciwko nam zarzuty, że nasz projekt jest nierealny i pochłonie wszystkie pieniądze z POPC.
Wyciągnęli oręż i dostali miliard, ktoś może rzec.
Wycięcie polskich małych i średnich przedsiębiorstw z dostępu do usług sektora finansowego to równie istotny problem jak deficyt dostępu szerokopasmowego w szkołach, ale nie chciałbym, aby ktoś miał wrażenie, że to środowisko KIKE dostało od resortu cyfryzacji miliard złotych wsparcia. Ten 1 mld zł to róg obfitości dla rynku telekomunikacyjnego. Wyobrażam sobie, że z czasem będzie mógł zostać wykorzystany inaczej, jako środki krajowe.
Na jakim etapie są projekty, którymi zajmował się pan w MC?
Gdy odchodziłem, eksperci kończyli ocenę merytoryczną wniosków o dotacje na kilkunastu obszarach spośród 67, na które spłynęły wnioski operatorów (według stanu na 12 maja CPPC, czyli Centrum Projektów Polska Cyfrowa, zakończyło proces oceny wniosków złożonych w 61 obszarach konkursowych, co oznacza, że zadanie to zrealizowane zostało w 91 proc.). Od początku spójnie komunikowaliśmy, że tempo, w jakim przeprowadzamy konkursy, ma związek z wymaganą przez Komisję Europejską absorpcją środków unijnych. Odpowiadałem za te kwestie w MC i mogę powiedzieć, że w październiku ub.r. dysponowaliśmy certyfikacją na poziomie 7 mln zł i przez sześć miesięcy udało nam się ją doprowadzić do 350 mln zł, a do końca roku kwota ta musi urosnąć do 520 mln zł. Szacowaliśmy, że około 140 mln zł musi pochodzić z certyfikacji zaliczek wypłaconych z tytułu umów w realizowanym II konkursie.
Sieci komórkowe w tym konkursie nie wystartowały, a przekonywał pan, że to zrobią.