Może to przynieść konkretne efekty, gdyż w pierwszym roku jej rządów powstały projekty działań, które mogą w przyszłości pomóc polskiej przedsiębiorczości.
Niestety, w ubiegłym roku wśród priorytetów rządu wzrost PKB, inwestycje czy stan finansów publicznych były na bardzo odległych pozycjach. Co więcej, podjęto kilka decyzji mocno uderzających zwłaszcza w finanse publiczne. Do najważniejszych należały: znaczące podniesienie płacy i emerytury minimalnej oraz obniżenie wieku emerytalnego. Dodatkowo gabinet premier Szydło podjął wiele działań – miał też kilka zwykłych wpadek – o charakterze propagandowym czy medialnym, które znacząco podważyły zaufanie biznesu do rządu.
Były to m.in. zapowiedzi nonsensownych zmian w podatkach, rozbicia funduszy emerytalnych i niemerytoryczne zasady polityki personalnej w firmach państwowych. Jeżeli dodamy do tego groźby zniszczenia sektora bankowego (prezydencka ustawa frankowa), to będziemy mieli niekorzystny obraz polityki gospodarczej widzianej oczami dużego i średniego biznesu.
Nieważne, że wszystkie te zapowiedzi nie weszły w życie, że zwyciężył zdrowy rozsądek. Pozostanie głęboka nieufność podsycana np. informacjami o powrocie do zmian w podatkach. Tego braku zaufania wielu środowisk biznesowych nie można lekceważyć. To jest coś, co przelicza się na konkretne, olbrzymie w skali państwa, pieniądze. I skutkuje przede wszystkim wstrzymywaniem się z inwestycjami. Nikt nie wyłoży własnych pieniędzy w czasach, gdy przyszłość polityki gospodarczej nie jest pewna.
Dziś w działaniach rządu wyraźnie widać powrót zdrowego rozsądku. Wystarczy przypomnieć, jak początkowo źle mówiono o zagranicznym kapitale, a dziś rząd chwali się każdym pozyskanym inwestorem. Wycofano się też m.in. z planów wprowadzania niekorzystnych zmian w podatkach, prezentowanych przy okazji tzw. konstytucji biznesu.