Luka w płacach między wschodem a zachodem Europy wydaje się czymś oczywistym i miałaby wynikać z różnych kosztów życia (niższych w naszym regionie) i różnej produktywności (też niższej w naszym regionie). Eksperci ETUI, instytutu badawczego afiliowanego przy europejskiej centrali związków zawodowych, potwierdzili istotną lukę, ale zauważyli zaskakujące prawidłowości. Różnica w płacach jest znacząca, nawet gdy wziąć pod uwagę siłę nabywczą pieniądza. A rośnie dodatkowo, gdy dane skorygować o wiele istotnych czynników, jak struktura gospodarki, wykształcenie pracowników itp. Innym słowy Polak zarabia średnio 639 euro mniej niż Niemiec, a w przypadku dokładnie takiej samej pracy luka wynosi 669 euro.
Badanie przeprowadzono w 11 państwach naszego regionu: Polsce, Litwie, Łotwie, Estonii, Czechach, Słowacji, Węgrzech, Słowenii, Chorwacji, Bułgarii i Rumunii. Najmniejsza jest luka płacowa na Litwie, największa – w Rumunii.

Inżynier najbardziej poszkodowany
To jednak wynik średni, bo są różnice między sektorami wewnątrz krajowej gospodarki. W Polsce, podobnie jak w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, relatywnie mniej poszkodowani są pracownicy mniej wykwalifikowani, pracujący w takich sektorach, jak hotele, restauracje czy sprzedaż. Natomiast luka płacowa jest większa dla pracowników wykwalifikowanych, jak np. inżynierowie.
– W krajach zachodnich dużo większa jest rozpiętość płac, więc gorzej wykwalifikowani pracownicy zarabiają dużo mniej niż lepiej wykwalifikowani – tłumaczy w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Agnieszka Piasna, współautorka badania. Według niej pewne znaczenie może mieć ponadgraniczna mobilność pracowników, ale w tym raporcie tego nie badano. Mobilność rozumiana w tym sensie, że do Niemiec przyjeżdżają mniej wykwalifikowani pracownicy z Polski czy Ukrainy, i oni dodatkowo obniżają tam płace w tej kategorii zawodów.