Scott Pruitt, dotychczasowy prokurator generalny Oklahomy, będzie nowym szefem Agencji Ochrony Środowiska (EPA). To kluczowa instytucja federalna odpowiedzialna za wdrożenie norm czystości wody i powietrza. Od niej zależy, czy USA ograniczą emisję gazów powodujących efekt cieplarniany.
W kampanii wyborczej Trump nazwał ocieplenie klimatu „mistyfikacją" forsowaną przez Chińczyków, aby sparaliżować rozwój Ameryki. Zapowiedział też, że USA wycofają się z zeszłorocznej umowy z Paryża o powstrzymaniu zmian klimatycznych. I doprowadzi do radykalnego ograniczenia kompetencji EPA.
Na początku tego tygodnia Trump spotkał się z byłym wiceprezydentem Alem Gore'em, od wielu lat bardzo zaangażowanym działaczem na rzecz środowiska. Także najstarsza córka prezydenta elekta Ivanka, która uczestniczyła w rozmowie z Gore'em, obiecała, że będzie działać na rzecz ograniczenia emisji szkodliwych dla środowiska gazów. To mogło wskazywać, że i w sprawie ekologii Trump zapomni o wyborczych obietnicach.
Jednak nominacja Pruitta na szefa EPA kładzie kres tym nadziejom. To on był inicjatorem pozwu 28 stanów przeciwko ustawie o czystej energii (Clean Power Act) administracji Baracka Obamy, kluczowej inicjatywy na rzecz ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Jako prokurator generalny Oklahomy Pruitt wysyłał także petycje do Białego Domu przeciwko zaostrzeniu norm czystości wody i powietrza, które były przygotowane przez lobby koncernów węglowych i petrochemicznych.
– W czasach, gdy zmiana klimatu jest największym zagrożeniem dla całej planety, nominacja Pruitta jest czymś smutnym i groźnym. Będę się jej stanowczo sprzeciwiał – zapowiedział Bernie Sanders, senator z Vermontu.