Rzeczpospolita: Równo 15 lat temu, 26 września 2001 roku, uruchomiono polską wersję językową Wikipedii, wolnej encyklopedii internetowej. Co jest w niej tak naprawdę rewolucyjnego?
Dominik Batorski: Niewątpliwie jej oryginalność polega na tym, że jako jedyna z najpopularniejszych stron jest utrzymywana w sposób całkowicie niekomercyjny. Nie ma na niej żadnych reklam, a wszystkie treści są bezpłatne. Wikipedia to także namacalny dowód na to, że internet poprzez oddolne procesy jest w stanie wytwarzać zbiorową mądrość. Wywróciła ona do góry nogami nasze myślenie o sposobie produkcji wiedzy. Dawniej wydawało się, że encyklopedie mogą być tworzone jedynie przez specjalistów, że muszą podlegać rygorystycznemu procesowi tworzenia i kontroli. A nagle okazało się, że duża grupa amatorów, którzy sprawdzają się wzajemnie i poprawiają, jest w stanie zbudować encyklopedię, która pod względem liczby błędów wcale nie ustępuje leksykonom przygotowanym przez ekspertów.
Wciąż jednak nie ufamy zawartej w niej wiedzy. Nauczycieli czy wykładowców zazwyczaj nie przekonuje argument, że tak jest napisane w Wikipedii...
Szczególnie ludzie starsi podchodzą do niej mocno sceptycznie. Nie chcę bronić kolegów akademików, ale zdarza się, że oni nie tyle odrzucają samą Wikipedię, ile po prostu mocno walczą z tym, by studenci nie ograniczali się do jednego, dwóch źródeł, tylko by korzystali z wielu różnych i zestawiali je ze sobą. Wikipedia dzięki encyklopedycznej organizacji przedstawia stan wiedzy w sposób usystematyzowany. Z tym że – nie da się ukryć – błędy się zdarzały i zdarzają. Trzeba jasno powiedzieć, że mniej jest ich w anglojęzycznej Wikipedii, która jest najbardziej rozbudowana i w której hasła są bardzo wnikliwie opisane.
Polska wersja też jest niebywale rozbudowana. Daleko nam do anglojęzycznej, ale mamy prawie tyle haseł, co choćby wersja hiszpańskojęzyczna.