Rzeczpospolita: Bliskie przeloty rosyjskich samolotów wojskowych nad amerykańskim niszczycielem na Bałtyku to też sygnał dla Polski?
Antoni Macierewicz, minister obrony narodowej: Na pewno mieliśmy do czynienia z działaniami bardzo agresywnymi. To nie ulega wątpliwości. Spodziewałem się takich działań ze strony rosyjskiej. Mówiłem o tym sekretarzowi generalnemu NATO podczas ostatniego spotkania w Kwaterze Głównej. To jest rutynowy sposób działania Federacji Rosyjskiej, gdy zbliżamy się do rozstrzygnięć. Tym razem chodzi o stabilizację sytuacji w naszym regionie poprzez zwiększenie bezpieczeństwa wschodniej flanki sojuszu. Rosja chce wymusić przyjęcie jej punktu widzenia. Chce narzucić swój dyktat.
Co Rosja chce ugrać?
Chce pokazać, że to ona jest gospodarzem na Bałtyku. Co więcej, chce postawić tę kwestię na stole negocjacyjnym. Rosja mówi wprost: to my jesteśmy panami na Bałtyku i dysponujemy takimi środkami, które sprawiają, że Bałtyk dla NATO jest w istocie strefą zamkniętą. A trzeba pamiętać, że to właśnie kwestia wyeliminowania zagrożeń, jakie niosą incydenty militarne, ma być głównym celem dyskusji podczas posiedzenia Rady NATO–Rosja. W tym momencie Rosjanie podejmują działania pokazujące, że gotowi są eskalować prowokacje. A więc odrzucają tę dyskusję na rzecz podkreślenia swej dominacji na Bałtyku. Polska traktuje to zachowanie bardzo poważnie, jako potwierdzenie długofalowego zagrożenia dla Polski, Europy Środkowej, a w konsekwencji całej Europy. Zwłaszcza jeśli popatrzy się na siły, jakie Rosja zgromadziła w obwodzie królewieckim, a także w innych punktach wzdłuż swojej zachodniej granicy. To są obecnie ofensywne siły wielokrotnie przewyższające możliwości NATO w tym regionie. Potwierdzają one, że proces agresji ze strony Rosji wciąż postępuje, a więc zagrożenie jest naprawdę poważne.
W kontekście środowego posiedzenia Rady NATO–Rosja to zły prognostyk. Czy polski rząd powinien dalej popierać nawiązanie współpracy sojuszu z Rosją, zerwanej po agresji na Ukrainę?