Klub Prawa i Sprawiedliwości w 2012 r. złożył w Sejmie projekt, który zakładał likwidację gabinetów politycznych, m.in. w ministerstwach. Uznał je za zbyt kosztowne. Teraz o pomyśle zdaje się nie pamiętać, a członków gabinetów sowicie nagradza.
Hojny jak minister finansów
Na przykład w Ministerstwie Finansów nagrody zostały wypłacone ośmiu członkom gabinetu. Najwyższa wyniosła 25 tys. zł brutto, najniższa – 1,5 tys. zł. Przyznawano je kilkakrotnie. W sumie na ten cel w 2017 r. przeznaczono 140,5 tys. zł. W Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi każdy z czterech członków gabinetu politycznego dostał w zeszłym roku nagrodę. Wynosiły od 2,2 tys. do 9,5 tys. zł. W sumie wydano na nie 44,5 tys. zł, a ich przyznanie uzasadniono szczególnym zaangażowaniem w wykonywanie powierzonych obowiązków. Chlubnym wyjątkiem jest Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, w którym nie ma gabinetu politycznego.
Część ministerstw, mimo że minął ustawowy termin na odpowiedź, nie przesłała informacji o nagrodach. Tak było m.in. z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Ministerstwem Sprawiedliwości, Ministerstwem Energii czy Obrony Narodowej.
Bonus za obecność
Nagradzanie niemal wszystkich to plaga polskiej administracji. Problem dotyczy nie tylko członków gabinetów politycznych, ale też korpusu służby cywilnej. Na przykład w Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim na 1130 zatrudnionych nagrody przyznano 1110 członkom urzędniczego korpusu. Wynosiły od 90 do 7,5 tys. zł. Ich przyznanie motywowano zaangażowaniem w wykonywanie dodatkowych zadań, samodzielnym i prawidłowym wykonywaniem trudnych, niestandardowych lub priorytetowych zadań czy kreatywnością.
Z kolei w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim nagrody przyznano 495 członkom korpusu służby cywilnej na 481,94 etatu. Wyższa liczba osób, które otrzymały nagrody od średniorocznego zatrudnienia, wynika z ruchów kadrowych oraz faktu, że były przyznawane trzykrotnie w ciągu roku. Najwyższa wynosiła 6 tys. zł, natomiast najniższa 150 zł.