Sigmar Gabriel, wicekanclerz Niemiec, przyznał otwarcie w wywiadzie dla ZDF to, o czym po cichu od pewnego czasu mówi się w Brukseli i Waszyngtonie.
– W mojej opinii negocjacje ze Stanami Zjednoczonym de facto poniosły porażkę, choć nikt nie chce tego przyznać. W ciągu trzech lat negocjacji i 14 rund rozmów nie udało się zamknąć ani jednego z 27 dyskutowanych rozdziałów. Jednym z powodów, dla którego nie ma przełomu, jest to, że my, Europejczycy, nie chcemy poddać się naciskom Stanów Zjednoczonych – oświadczył Gabriel, który jest także liderem SPD.
Groźny arbitraż
Dziesięć miesięcy przed wyborami do Bundestagu socjaldemokraci notują bardzo słabe wyniki w sondażach. W Niemczech poparcie dla Transatlantyckiego Partnerstwa na rzecz Handlu i Inwestycji (TTIP) jest dramatycznie niskie (17 proc.). Już w kwietniu Baracka Obamę powitały w Hanowerze ogromne manifestacje przeciwników porozumienia z Amerykanami. Niemcy obawiają się, że umowa z Waszyngtonem zniszczy unijne normy socjalne i ochrony środowiska, bo poprzez system arbitrażu wielkie koncerny będą mogły narzucić zjednoczonej Europie korzystne dla siebie normy.
Nic więc dziwnego, że Gabriel chce wystąpić w roli głównego przeciwnika TTIP i złapać w ten sposób wiatr w żagle przed wyborami. Pomaga mu w tym zaangażowanie Angeli Merkel na rzecz umowy z Amerykanami.
Ale w Radzie UE obóz krajów, które opowiadają się za liberalizacją handlu, osłabł nie tylko z powodu zmiany stanowiska Niemiec. Ogromnym ciosem była dla niego decyzja o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii. Stanowisko zmienili także przywódcy drugiego najbardziej wpływowego kraju we Wspólnocie: Francji.