Sąd Najwyższy rozstrzygnął problem tzw. niedoubezpieczenia, czyli zmniejszania przez firmy ubezpieczeniowe odszkodowania, odpowiednio do zaniżonej wartości ubezpieczonej rzeczy, mimo że mieści się w kwocie ubezpieczenia. Uznał, że jego zasady muszą być zawarte w umowie, a nie tylko w ogólnych warunkach ubezpieczenia (OWU), a konsument musi być o tym poinformowany.
Niepełna likwidacja
Kwestia ta wynikła w sprawie o odszkodowanie za szkody spowodowane przez pożar domu. Biegli wycenili je na 159 tys. zł. Towarzystwo wypłaciło dobrowolnie w ramach postępowania likwidacyjnego 82 tys. zł. Wskazało, że należy zastosować klauzulę proporcjonalności, bo określona w polisie wartość domu była znacznie zaniżona. Zamiast 678 tys. zł podano 418 tys. zł. Z tego powodu towarzystwo pomniejszyło szkodę o wskaźnik niedoubezpieczenia (0,61) i określiło ją na 96 tys. zł.
Sprawa trafia do sądu okręgowego, który zasądził pełne wyrównanie odszkodowania. Z kolei Sąd Apelacyjny w Łodzi podzielił stanowisko Towarzystwa. Uwzględnił stopień niedoubezpieczenia i zasądził 96 tys. zł. Właściciele domu stracili przez to 63 tys. zł w stosunku do rzeczywistej straty. Sprawa trafia do Sądu Najwyższego. A ten stanął po stronie poszkodowanych.
Pełna szkoda
SN wskazał, że w ubezpieczeniach majątkowych regułą powinna być wypłata odszkodowania odpowiadającego w pełni wysokości szkody. Jedyną granicę stanowi suma ubezpieczenia, gdyż ona odpowiada wysokości składki. W tej sprawie tzw. kwota ubezpieczenia była znacznie wyższa, wynosiła 418 tys. zł.
– Dlatego wszelkie klauzule ograniczające odpowiedzialność ubezpieczyciela, w tym o niedoubezpieczeniu, jako wyjątek, wymagają wyraźnego wskazania w umowie – nawet jeśli są zawarte w OWU zaakceptowanych przez konsumenta – oraz poinformowania go o ich skutkach – wskazał SN. – Towarzystwo nie dokonywało nadto wyceny budynku ani przy zawieraniu pierwszej umowy, ani przy jej wznowieniach, tylko zastosowało własny wskaźnik 2 tys. zł za mkw.