Dla Ubera Polska jest już trzecim rynkiem w Europie. Korzystając z popularności swoich konkurencyjnych dla taksówek usług, amerykańska firma stworzy u nas dwie nowe gałęzie biznesu – ustaliła „Rzeczpospolita". Jeszcze w pierwszym półroczu wejdzie w branżę kurierską, a najpóźniej do końca roku uruchomi dostawy posiłków z restauracji. W ten sposób przystąpi do walki o miejsce na rynkach wartych w Polsce łącznie 5,5 mld zł.
Uber zacznie od świadczenia usług kurierskich dla jednej z dużych polskich firm e-commerce (nie ujawnia której). W przyszłości usługa ma być ogólnodostępna.
Natomiast wszyscy będą mogli już na starcie korzystać z aplikacji UberEats, która umożliwi zamówienie posiłków z restauracji. Uber ma już jej polską wersję, a w kraju trwają testy tego rozwiązania.
Branża logistyczna nie obawia się rywala, przynajmniej na razie. Szymon Wierciński, ekspert w dziedzinie strategii e-biznesu w Akademii Leona Koźmińskiego, widzi jednak inne zagrożenie: utratę prywatności. – Uber umacnia pozycję firmy, która już wie, gdzie i kiedy będziemy potrzebowali transportu. Teraz będzie wiedział, dokąd ślemy paczkę, kiedy robimy się głodni i jakie są nasze żywieniowe preferencje – zaznacza.
Uber wszedł do Polski w 2014 r., oferując przewozy osób zamawiane przez aplikację, a świadczone przez zwykłych kierowców. To wywołało protesty taksówkarzy, którzy – w odróżnieniu od nich – muszą mieć licencje, taksometry i kasy fiskalne. Korporacje taxi z końcem 2016 r. skrzyknęły się i złożyły do sądu pozew zbiorowy, oskarżając rywala o nieuczciwą konkurencję. – Uber narusza ustawę o transporcie drogowym. Ponadto stworzył strukturę, w której pośrednicy zatrudniają kierowców w szarej strefie, by uniknąć płacenia podatków i składek ZUS – wylicza Krzysztof Urban, szef firmy Mytaxi Polska, która umożliwia zamawianie taksówek przez aplikację.