„Koniec komedii!" – oznajmia w warszawskim Teatrze Polskim Astrow (Maciej Stuhr), tracąc nadzieję na miłość Heleny (Karolina Gruszka). A Iwan Wyrypajew potraktował te słowa jako wskazówkę do wyreżyserowania ludzkiej komedii z dystansem.
W drewnianym rosyjskim domu, otoczonym świerkowym lasem, zaprojektowanym przez Annę Met jest samowar, a nawet kaflowy piec. Zamiast czechowowskiej melancholii z teatralnych stereotypów reżyser woli bowiem pokazać, jak buzują ludzkie nadzieje i emocje. Oglądamy dwugodzinną reżysersko-aktorską szarżę. Do walki o serce Heleny zrywa się nawet zazwyczaj smętny tytułowy bohater (Dariusz Chojnacki), równie głośny i dynamiczny jak Astrow – protoplasta ekologów, krytykujący wycinkę puszczy.
Znacząca jest scena sortowania chrustu przez Marynę i Telegina. O, jakże Anna Nehrebecka i Szymon Kuśmider są w niej pedantyczni. Tylko po to, by jednym zabawnym gestem unieważnić wykreowany teatralny realizm. Znajdowalibyśmy się w samym jego centrum, gdyby nie to, że nad sceną zawisnął neon o treści „Wujaszek Wania. Antoni Czechow".
Neon – sam w stylu retro – bierze teatralne retro w cudzysłów. Każdy akt zaczyna się staroświecko podniesieniem kurtyny, ale towarzyszy temu głos konferansjera anonsujący „sceny z życia ziemiaństwa". Gwiazdy, w tym Teresa Budzisz-Krzyżanowska (Wojnicka), nie przeżywają dramatu postaci, jak kazał twórca psychologicznego teatru Stanisławski. Bawią się rolami, jak Wyrypajew bawi się teatrem.
Efekt „teatru w teatrze" podkreśla również nałożony drewniany podest służący do grania aktorskich solówek – wyraźnie i głośno.