Od szeregu lat schronił się w zaciszu domowym, zatem dla wielu Polaków nazwisko: Michnikowski miało już głownie wartość historyczną. Na szczęście jednak pojawiał się od czasu do czasu na ekranach telewizyjnych w dawnych nagraniach. Przede wszystkim w niepowtarzalnych interpretacjach piosenek spółki Jerzy Wasowski i Jeremi Przybora, czyli Starszych Panów.
Wystarczy przypomnieć tylko kilka tytułów, a wszyscy już wiedzą, kim był Wiesław Michnikowski: „Addio, pomidory”, „Wesołe jest życie staruszka”, „Już kąpiesz się nie dla mnie”, „Bez ciebie”, w którym to utworze zdradzał swój ideał kobiety („Dużą blondyną Ty bądź!”) czy „Jeżeli kochać to nie indywidualnie” z genialną frazą Jeremiego Przybory: „I wespół w zespół, wespół w zespół, by żądz moc wzmóc móc”. Żaden inny późniejszy wykonawca nie potrafił się w tym fragmencie zbliżyć do mistrzowskiej interpretacji Wiesława Michnikowskiego.
No i był jeszcze nieśmiertelny „Sęk” z kabaretu Dudek, w którym Wiesław Michnikowski prowadził telefoniczną rozmowę z Edwardem Dziewońskim „Taki skecz zdarza się raz na sto lat” – miał ponoć powiedzieć o wydobytym z zapomnienia dawnym tekście Konrada Toma Edward Dziewoński. W mistrzowskim dialogu Wiesław Michnikowski mówił z uroczym żydowskim akcentem: „Pies? A jaka rasa”.
„Sęk” także powraca przypominany w nagraniu sprzed lat, podobnie jak inny świetny skecz z kabaretu Dudek, tym razem autorstwa Stanisława Tyma. W „Ucz się, Jasiu” petent (Wiesław Michnikowski) przychodził do majstra (Jan Kobuszewski), a ten pouczał swego czeladnika (Wiesław Gołas), każąc przy tym robić notatki, jak postępować z namolnym klientem („wężykiem, Jasiu, wężykiem”).
Miał zatem szczęście Wiesław Michnikowski, że jego talent rozkwitł w epoce kabaretów ceniących błyskotliwe teksty i znakomite, finezyjne aktorstwo. Musiał na to nieco poczekać, bo artystyczny życiorys Michnikowskiego nie jest przykładem szybkiej kariery, zresztą do tego zawodu wszedł dopiero po II wojnie, gdy zdał eksternistyczny egzamin aktorski w Lublinie. W następnej dekadzie został jednak już w pełni doceniony, a w dzisiejszych czasach częstego kabaretowego niechlujstwa językowego i prymitywnych żartów zapewne nie byłby specjalnie potrzebny estradzie i telewizji.
Jednak jego artystycznych dokonań nie można doceniać wyłącznie przez pryzmat kabaretu. Los płata często wybitnym aktorom takie figle, że daje szanse przetrwania tylko ich drobniejszym kreacjom. Po wybitnych rolach teatralnych pozostają natomiast recenzje, w które zagłębiają się jedynie badacze historii.
To jest również przypadek Wiesława Michnikowskiego, który miał w dorobku wielkie kreacje sceniczne, zwłaszcza z okresu ponad trzech dekad spędzonych w warszawskim Teatrze Współczesnym. Wziął tam choćby udział w legendarnej premierze „Tanga” Sławomira Mrożka w reżyserii Erwina Axera w 1965 roku. Jako aktor wyczulony na groteskę i dialog skrzący się inteligentnymi paradoksami był artystą idealnie nadającym się do sztuk tego autora. I rzeczywiście nie unikał ich, zagrał m. in. w „Zabawie”, „Emigrantach” czy „Szczęśliwym wydarzeniu”.