„Echo” to spojrzenie na tragiczne wydarzenia sprzed 75 lat. Jest efektem pięcioletniej pracy wielokrotnie nagradzanego fotoreportera i dziennikarki - Magdaleny i Maksymiliana Rigamontich. Para po raz pierwszy odwiedziła Wołyń w 2013 roku. Maksymilian Rigamonti zafascynowany, ale jednocześnie przerażony aurą tego rejonu, wracał tam wielokrotnie, aby odkrywać wydarzenia z 1943 roku na nowo. Odwiedzał między innymi wsie, których już nie ma - był w Ostrówkach, Woli Ostrowieckiej, Parośli, Lipnikach i kilkudziesięciu innych miejscach. - Próbowałem zrozumieć, co na tych ziemiach działo się w czasie II wojny światowej, co później, przez lata - powiedział Maksymilian Rigamonti.
Fotoreporter zdecydował się na czarno-biały kadr i analogowy, stary, średnioformatowy aparat podobny do tych, którymi dokumentowano Rzeź Wołyńską. Fotografował miejsca, w których kilkadziesiąt lat temu były polskie wsie, a w nich domy, szkoły, targi czy kościoły. W związku z tym, że obecnie trudno w tych przestrzeniach o jakikolwiek punkt odniesienia, gdyż natura zatarła ślady ludzkiej egzystencji, przy zdjęciach podane zostały współrzędne geograficzne.
Magdalena Rigamonti rozmawiała natomiast z Ukraińcami, którzy pamiętają tamte wydarzenia. W książce, na dwunastu rozkładanych jak mapa kartach, znalazło się dwanaście krótkich notatek z podróży. Są one opowieściami o konkretnych miejscach i zbrodniach. Każda karta to także cztery czarno-białe fotografie. Jedynym kolorem, który pojawia się w książce, jest kolor złoty, jak ramy w kościelnych obrazach czy litery na nagrobkach.