Miks węgla i odnawialnych źródeł byłby tańszy i bezpieczniejszy

Polska stawia na energetykę opartą na czarnym paliwie. Ale warto też rozważyć opcje alternatywne – przekonuje dr Patrick Graichen, dyrektor think tanku Agora Energiewende, w rozmowie z Anetą Wieczerzak-Krusińską.

Publikacja: 04.01.2016 20:00

Miks węgla i odnawialnych źródeł byłby tańszy i bezpieczniejszy

Foto: materiały prasowe

Rz: Poglądy nowego rządu na temat dominującej roli węgla w energetyce nie różnią się od tych, które miała poprzednia ekipa. Dziś mówi się nawet o utrzymaniu wszystkich kopalń.

W wielu krajach na świecie toczy się gorąca dyskusja o przyszłej roli węgla –  m.in. w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Chinach, Francji również w Niemczech. Włożyliśmy w kopalnie mnóstwo pieniędzy, by w końcu w 2007 r. zdecydować o wstrzymaniu subsydiów dla nich do 2018 r. W praktyce oznacza to zamknięcie kilku ostatnich kopalni kamiennego w Niemczech do 2018.

Na tą decyzję wpłynęło zarówno nastawienie Komisji Europejskiej wobec pomocy publicznej, ale także fakt, że nie było zgody na obciążanie podatników wspieraniem górnictwa.

Transformacja w kierunku zielonej energetyki tzw. Energiewende także kosztuje. Dlaczego Niemcy inwestują w źródła wiatrowe i słoneczne mimo że bez magazynów nie są one stabilne?

Kierujemy się globalnymi megatrendami. Jesteśmy przekonani, że przyszłość będzie należała do odnawialnych źródeł energii. Spalanie paliw kopalnych ma wiele ograniczeń – istotne są nie tylko ograniczenia środowiskowe, ale też rosnąca niechęć społeczeństwa do tych źródeł, coraz większe uzależnienie od importu paliw, na które rocznie tylko w Niemczech wydajemy 90 mld EUR.

OZE też mają ograniczenia, ale większość da się pokonać rozwijając nowe technologie i inwestując w innowacje, postęp w tej dziedzinie w ostatnich latach jest ogromny. Najtańsze i najmniej emisyjne opcje wytwarzania energii to produkcja energii ze słońca i wiatru. Koszty wytwarzania z tych źródeł, szczególnie w fotowoltaice, gwałtownie spadają. Dlatego na rozwijaniu tych technologii się skupiamy, uznając, że mają największy potencjał.

Nie znaczy to oczywiście, że przez kolejnych 20 lat zrezygnujemy z elektrowni węglowych, choć ich udział stopniowo będzie się zmniejszał. Będziemy też zwiększać udział OZE w miksie energetycznym. Bo już widzimy, że pieniądze zainwestowane w tym sektorze się zwracają.

Jaki jest udział węgla w niemieckim wytwarzaniu i jak to będzie wyglądać docelowo?

Miks jest dość zrównoważony, choć zmienia się szybko,  do 2022 r. wyłączone zostaną ostatnie elektrownie jądrowe i rośnie udział odnawialnych źródeł energii. Obecnie  33% energii elektrycznej pochodzi z OZE, a 45 proc. energii elektrycznej w Niemczech jest wytwarzana z węgla brunatnego i kamiennego. Ponieważ do 2050 r. przyjęliśmy cele redukcji emisji o 80-95% oznacza to, że węgiel powinien zostać wyeliminowany do tego czasu. Nie rozpoczynamy nowych inwestycji w elektrownie węglowe, ponieważ istnieje zbyt duże ryzyko biznesowe, że nigdy nie zwrócą.  Teraz stawiamy sobie raczej pytanie, jak długo eksploatować elektrownie węglowe i ile w związku z tym potrzebujemy kopalni węgla brunatnego. To jednak dotyczy cyklu życia już funkcjonujących siłowni, a nie nowych inwestycji. To nie jest łatwa dyskusja, ale pomaga przyjęcie konkretnych celów energetycznych z perspektywą do 2050 r. Biznes energetyczny wie jaki jest kierunek i może się przystosować do zmian.

Ile będzie kosztować osiągnięcie celu 80 proc. z OZE w 2050 r.?

Jeśli będziemy stopniowo zmieniać obecny system w kierunku rosnącego udziału OZE, to w 2050 r. koszt systemu będzie podobny do tego dziś funkcjonującego, opartego na węglu i atomie. To dlatego, że do połowy wieku musimy wymienić lub ponieść bardzo wysokie koszty modernizacji bloków konwencjonalnych, a to wcale nie byłoby tańsze. Dziś widzimy to na przykładzie Wielkiej Brytanii, gdzie powstaje elektrownia Hinkley Point C, że aby wybudować elektrownię jądrową trzeba przyjąć system wsparcia na poziomie 11 centów/kwh na 35 lat.

W Niemczech wyprodukowanie 1kWh z wiatru lub słońca kosztuje od 6-9 eurocentów, a koszty cały czas spadają. Koszty są zbliżone do elektrowni konwencjonalnych, ale w przypadku wiatru i słońca oddziaływanie na lokalne miejsca pracy jest większe, do tego można się uniezależnić od importu surowców energetycznych.

Czy Polska powinna kontynuować program jądrowy i budować planowaną elektrownię?

Atom nie jest najtańszym sposobem pozyskiwania energii. Dziś nie tylko Hinkley Point C, ale także dwie inne atomowe inwestycje prowadzone w Europie w Finlandii oraz Francji są znacznie droższe niż wynikało to z pierwotnych wyliczeń, do tego mają wiele opóźnień.

Podejrzewam, że w ostatecznym rozrachunku koszty elektrowni jądrowej będą wyższe niż pierwotne założenia, dlatego warto się zastanowić, czy miks węgla i OZE nie jest tańszym i bezpieczniejszym dla Polski wariantem niż ten węglowo-atomowy. Obok kilku wysokosprawnych elektrowni węglowych i szczytowych elektrowni gazowych działałyby siłownie wiatrowe i słoneczne uzupełniające niedobory w ekstremalnych warunkach pogodowych. To lepsze niż stawianie wszystkiego na jedną kartę.

Niemieckie przedsiębiorstwa narzekają jednak na wysokie koszty transformacji.

Narzekają, bo w latach 2000 popełniły strategiczną pomyłkę nie inwestując w OZE. Dziś niemiecka energetyka w ponad 30 proc. opiera się o zielone elektrownie, które w większości są własnością małych firm i prywatnych właścicieli. Duże koncerny dopiero dziś nadganiają te zapóźnienia – EON, RWE, EDF w ostatnim czasie całkowicie zmieniają strategię działania, pozbywają się aktywów węglowych i chcą się angażować w rynek OZE.

Czy polskie spółki i rząd popełniają podobny strategiczny błąd nie rezygnując z przewagi węgla?

Europa znajduje się w fazie transformacji energetycznej, bez wątpienia z perspektywy biznesowej opłaca się dywersyfikacja wytwarzania, co zmniejsza ryzyko strat w sytuacji kiedy dana technologia przegrywa. Istotna jest również kwestia innowacyjnych rozwiązań w energetyce, wspierania efektywności energetycznej – tutaj jest duże pole do działania dla firm, powstają nowe modele biznesowe.

Część specjalistów z Niemiec uważa, że poleganie na OZE doprowadzi Europę do blackoutu. Wtedy  polskie elektrownie węglowe pomogą przetrwać.

Nie zgadzam się z tymi twierdzeniem W tej chwili w Europie mamy do czynienia z nadmiarem zainstalowanych mocy nie tylko węglowych, ale też gazowych – dziś niepracujących. Rynek energii zacznie lepiej działać, jeżeli  rozwiążemy problem nadmiaru mocy wyłączymy w Niemczech siłownie jądrowe i kolejne, najmniej efektywne bloki węglowe. W systemie powinny zostać te najbardziej elastyczne, które będą pracować nie przez cały rok ale przede wszystkim w szczytach, albo dni mniej wietrzne czy słoneczne.  To pozwoli na mniejsze zużycie stosunkowo drogiego dziś błękitnego paliwa. Co do blackoutu - niemiecki system energetyczny mimo wysokiego udziału OZE ma najwyższe wskaźniki stabilności w Europie.

Co więcej mamy dużo więcej niż Polska połączeń międzysystemowych. W sytuacji zmniejszonej podaży możemy kupować energię za granicą. A to kolejna przesłanka by sądzić, że nie będziemy mieli w przyszłości niedoborów energii.

Ze względu na niekontrolowane przepływy energii z niemieckich wiatraków blokowana jest część mocy do handlu.

To kwestia nie tylko wiatraków, ale ogólnie nadpodaży energii na północy i problemów z przesyłem na południe kraju. To techniczna kwestia, która zostanie rozwiązana, kiedy zostaną zamontowane specjalne tzw. przesuwniki fazowe, które sprawią, że przepływ energii na granicy będzie bardziej płynny. Mamy je już na zachodzie z Holandią i Francją i dobrze się sprawdzają . Jeśli wdrożymy to rozwiązanie na wschodzie, wtedy Polska będzie mogła liczyć na niemiecką wymianę handlową w takiej sytuacji, jak ta sierpniowa z niedoborami energii. W innych sytuacjach to Niemcy będą mogli liczyć na Polskę. Na tym właśnie polega budowanie wspólnego europejskiego rynku.

Jak wygląda solidarność w kontekście planów związanych z budową Nord Stream 2, której nie akceptuje Komisja Europejska i wiele państw, w tym Polska.

Przyznaję, że niemiecki rząd nie jest zbyt spójny jeśli chodzi o niektóre aspekty polityki energetycznej w regionie. W sprawie Nordstream zabrakło wyczucia, rząd do tej pory uważał, że to kwestia biznesowa. Ale ta strategia nie działa w Europie, trzeba poprawić komunikację, zaangażować Polskę i inne kraje, których to dotyczy w wypracowanie wspólnej strategii, tak aby każdy kraj w regionie korzystał na tej inwestycji.

Do 2030 r. Polska będzie musiała wyłączyć znaczną część starych elektrowni. Chcąc spełniać unijne wymogi w zakresie redukcji emisji CO2 stawia się nowe bloki węglowe. Ale już widać, że kolejne bez dedykowanego systemu wsparcia nie powstaną. Czy KE zgodziłaby się na rynek mocy ze względów na bezpieczeństwo systemu?

Elektrownie węglowe obecnie nie są dochodowe, raczej generują straty. Dyskusja na temat rynku mocy jest bardzo złożona - w Niemczech obecnie zdecydowaliśmy się poprawić efektywność obecnego rynku energii w obawie przed wysokimi kosztami jakie mogłyby powstać w związku z powstaniem rynku mocy.  Jeśli w przyszłości powstanie regionalny czy europejski rynek mocy np. oparty na aukcjach, to nie sądzę by znalazło się w nim wiele pieniędzy dla elektrowni węglowych. Bo wygrywać będą tańsze opcje jak zarządzanie popytem (tzw. DSR) czy siłownie gazowe działające w szczycie.

Komisja nie mówi już o dekarbonizacji tylko o neutralności emisji. Niektórzy postrzegają to jako krok do tyłu w realizacji polityki klimatyczno-energetycznej. Z drugiej strony polscy przedsiębiorcy obawiają się, że działania UE oznaczają całkowite wyeliminowanie węgla.

Nie jestem pewien, czy to oznacza krok do tyłu. Kierunek redukcji emisji jest uzgodniony na poziomie europejskim cele na 2030 r. jasno określone. Jeśli jest neutralność technologiczna zostanie połączona z systemem handlu uprawnieniami do emisji CO2, to aukcje wygrywać będą nie węglowe inwestycje tylko gazowe np. na LNG. Ja uważam, że OZE może się bardzo dobrze uzupełniać z węglem. Oczywiście węgiel na długo pozostanie ważnym surowcem w Polsce, ale warto rozważyć opcje alternatywne.

CV

Dr Patrick Graichen jest dyrektorem niemieckiego think tanku Agora Energiewende od stycznia 2014 r. Wcześniej był tam zastępcą dyrektora. Zdobył doświadczenie, pracując przez kilkanaście lat w Federalnym Ministerstwie Środowiska. Zajmował się m.in. międzynarodową polityką klimatyczną, odpowiadał za negocjacje w zakresie instrumentów ekonomicznych do protokołu z Kioto, niemieckiego programu Energia i Klimat (2007) oraz pakietu klimatyczno-energetycznego UE (2008).

Rz: Poglądy nowego rządu na temat dominującej roli węgla w energetyce nie różnią się od tych, które miała poprzednia ekipa. Dziś mówi się nawet o utrzymaniu wszystkich kopalń.

W wielu krajach na świecie toczy się gorąca dyskusja o przyszłej roli węgla –  m.in. w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Chinach, Francji również w Niemczech. Włożyliśmy w kopalnie mnóstwo pieniędzy, by w końcu w 2007 r. zdecydować o wstrzymaniu subsydiów dla nich do 2018 r. W praktyce oznacza to zamknięcie kilku ostatnich kopalni kamiennego w Niemczech do 2018.

Pozostało 94% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki