31 grudnia formalnie kończy się ważność dokumentów podpisanych w lutym w stolicy Białorusi. Nikt nie wie, co będzie się działo w 2016 roku w strefie konfliktu na wschodniej Ukrainie. Na razie wszyscy zainteresowani milcząco przyjmują, że porozumienia o zakończeniu konfliktu automatycznie będą działać również w przyszłym roku. Mimo że nie były wypełniane w mijającym roku.
Zgodnie z mińskim dokumentem w sylwestrową noc ukraińskie władze miały przejąć kontrolę nad tą częścią granicy z Rosją, którą obecnie obsadzają separatyści. Tym samym na wschodniej Ukrainie miał ostatecznie zapanować pokój.
Tymczasem do dzisiaj wypełniono tylko trzy pierwsze z 13 punktów tzw. Mińska II. A i te chwilami są zrywane. Przewidywały one natychmiastowe zawieszenie broni (od 15 lutego), utworzenie „strefy bezpieczeństwa" poprzez wycofanie ciężkiej broni na z góry ustaloną odległość od linii frontu oraz nadzór nad tym misji OBWE.
Pierwszy punkt został złamany przez Rosjan już w chwili jego podpisania, ponieważ rozpoczęli zmasowany atak na zajmowaną przez Ukraińców miejscowość Debalcewo. Po jej zdobyciu w tydzień później zgodzili się jednak na zawieszeni broni. Ale do końca roku OBWE (za zgodą obu stron) jeszcze czterokrotnie ogłaszała „natychmiastowe i bezwarunkowe" przerwanie ognia, ostatni raz w nocy z 22 na 23 grudnia.
Do końca listopada ukraiński sztab naliczył 4 tys. naruszeń rozejmu. Wśród nich był czerwcowy atak rosyjskich oddziałów pancernych na leżącą obok Doniecka wioskę Marinka czy ostatnio zajęcie przez separatystów wioski Kominternowo.