W minionym tygodniu prezydent Niemiec zadzwonił do Andrzej Dudy, aby wysondować, jakie problemy zdaniem polskich władz powinny zostać podniesione podczas jego rozmowy z Władimirem Putinem. Obiecał też, że po powrocie z Moskwy raz jeszcze zadzwoni do Warszawy, aby zdać relacje ze swojej podróży.
– To jest sygnał, ze chcemy pozostać w bliskim kontakcie z naszymi polskimi partnerami, szczególnie w sprawach, które interesują tak bardzo oba nasze kraje, jak relacje z Rosją – mówią „Rz" źródła w Berlinie.
Praktyka konsultacji polityki wschodniej Polski i Niemiec była mocno zakorzeniona za rządów PO–PSL. Do tego stopnia, że Frank-Walter Steinmeier jako szef MSZ poleciał razem z Radosławem Sikorskim do Kijowa. Jednak po wyborach w 2015 r. ten pomysł zaniechano. Inicjatywa niemieckiego prezydenta jest tym ważniejsza, że od kryzysu na Ukrainie Polska właściwie nie ma kontaktów z Kremlem.
– Andrzej Duda prosił Franka-Waltera Steinmeiera, aby wysondował, jak Władimir Putin wyobraża sobie ewentualną misję pokojową ONZ w Donbasie. Wskazał także, że na relacjach Polski i Rosji bardzo mocno ciąży fakt, iż Rosjanie przetrzymują dowody katastrofy smoleńskiej, wrak Tupolewa. Wówczas prezydent Niemiec sam oświadczył, że jeśli będzie taka sposobność, poruszy tą kwestię w rozmowie z Putinem – mówi „Rz" szef gabinetu prezydenta Dudy Krzysztof Szczerski.
Miesiąc temu Jarosław Kaczyński podniósł w Radiu Maryja kwestię niemieckich reparacji za II wojnę światową. To zostało bardzo źle przyjęte w Berlinie, gdzie uznano nawet, że formalne postawienie tej kwestii na agendzie polsko-niemieckich stosunków dyplomatycznych będzie „czerwoną linią", której przekroczenie postawi pod znakiem zapytania dotychczasowe partnerskie stosunki między Warszawą a Berlinem. W kampanii wyborczej Angela Merkel po raz pierwszy mocno skrytykowała także Polskę za podważanie unijnych zasad państwa prawa. Inicjatywa Steinmeiera jest pierwszym tak bezpośrednim sygnałem, że Berlin jest gotowy na przełamanie kryzysu.