Kreml po raz kolejny demonstruje światu, że jest gotowy na wszystko. Prowadzona od kilku lat militaryzacja kraju dotarła nawet do rosyjskich urzędników i bankowców. W poniedziałek Ministerstwo Obrony Rosji oświadczyło, że terytorialne organy władzy wykonawczej zostaną sprawdzone pod względem działalności w warunkach wojny. Do ćwiczeń tych dołączone zostaną również rosyjskie resorty łączności, finansów, przemysłu i handlu, Federalna Agencja Rezerw Państwowych (Rosrezerw) oraz Bank Rosji.
Wszystko dlatego, że w czwartek prezydent Rosji Władimir Putin postawił prawie całą swoją armię w stan pełnej gotowości bojowej. Alarm ogłoszono w południowym, zachodnim oraz centralnym okręgu wojskowym. Zaangażowane zostały także Flota Północna, siły powietrzno-kosmiczne oraz wojska desantowe.
Jest to już czwarty „niezapowiedziany sprawdzian gotowości bojowej rosyjskiej armii" w ciągu ostatniego półtora roku. Nadzwyczajną aktywność armii minister obrony Siergiej Szojgu tłumaczy „narastającym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Rosji". W Moskwie nie ukrywają, że najwięcej uwagi poświęcą kierunkom zachodniemu oraz południowemu (graniczącemu m.in. z Ukrainą).
– Pierwszy etap trzeciej wojny światowej już się rozpoczął. Obecnie znajdujemy się w sytuacji podobnej do tej, która była w lipcu–sierpniu 1939 roku – mówi „Rz" prof. Aleksiej Podbieriozkin, szef Centrum Badań Wojskowo-Politycznych działającego przy prestiżowym Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych (MGIMO) MSZ Rosji.
– Dzisiaj mamy do czynienia nie tylko z tradycyjnymi zagrożeniami o charakterze wojskowym, jak np. amerykańskie bazy w Polsce. Dochodzą do tego sankcje gospodarcze przeciwko Rosji oraz wojna informacyjna. Dlatego do ćwiczeń zostały zaangażowane inne resorty. Czołgi nie pomogą, jeżeli Amerykanie np. będą chcieli odłączyć nas od internetu lub od systemu SWIFT – dodaje.