To nie prima aprilisowy żart, chociaż takie komentarze pojawiały się w przeddzień 1 kwietnia pod wpisami na Facebooku po opublikowaniu informacji o nominowaniu Marka Prawdy „politycznym przedstawicielem" szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude Junckera w Warszawie.
Marek Prawda rozpoczął karierę dyplomatyczną w 1992 roku. Ten wytrawny i niezwykle ceniony polski dyplomata był ambasadorem RP w Szwecji, a potem przez wiele lat w Niemczech. Po objęciu rządów przez PiS został nieoczekiwanie odwołany przez nowego szefa polskiej dyplomacji Witolda Waszczykowskiego z Brukseli z funkcji kierownika Stałego Przedstawicielstwa Polski przy UE. 1 kwietnia br. przejął stanowisko dyrektora Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce – jak poinformowała na Twitterze rzeczniczka KE Mina Andreeva.
Oceny tej brukselskiej decyzji są w mediach społecznościowych i w kręgach dyplomatycznych pozytywne. W rozmowie z Deutsche Welle szef Komisji Spraw Zagranicznych w Parlamencie Europejskim Elmar Brok powiedział: - Znam Marka Prawdę od bardzo wielu lat jako polskiego patriotę z krwi i kości, kogoś, kto zawsze wiedział, że dobrodziejstwem dla Polski z punktu widzenia politycznego, ekonomicznego i bezpieczeństwa jest członkostwo w Unii Europejskiej. Jestem przekonany, że w tym duchu będzie pracował dla Polski jako przedstawiciel Unii Europejskiej – zaznaczył niemiecki chadek.
Elmar Brock uważa, że Marek Prawda może „ze swoim bogatym doświadczeniem dyplomatycznym pełnić rolę wiarygodnego pośrednika w nadchodzących trudnych czasach". Tym samym Brok nawiązał do rozpoczętej przez KE procedury sprawdzania praworządności w Polsce.
Polityk podkreślił, że „jest oczywiste, że polski dyplomata posiada pełne zaufanie szefa KE". – Przy wszystkich różnicach zdań trzeba pamiętać, że Marek Prawda zawsze lojalnie służył Polsce – mówi Brok.